Arsenal, lider Premier League, który chciał podtrzymać komplet zwycięstw w LM, rozpoczął spotkanie bardzo dobrze. Już w pierwszych minutach Declan Rice powinien był otworzyć wynik, ale po dobitce po strzale Eberechi Eze, który trafił w poprzeczkę, posłał piłkę nad bramką.
Sprawdź szczegóły meczu Arsenal - Atletico

Chwilę później Myles Lewis-Skelly uderzył niecelnie z pola karnego,a Kanonierzy wciąż szukali gola. Był też moment niepokoju po dobrym kwadransie, gdy David Raya został złapany daleko od bramki po wrzucie z autu. Giuliano Simeone był bliski wykorzystania tej sytuacji.
To jednak był jeden z nielicznych przebłysków Atletico. Po półgodzinie Saka dograł do Gabriela Martinellego, który umieścił piłkę w siatce, ale Brazylijczyk był na spalonym. Arsenal kończył pierwszą połowę z optymizmem, tylko bez bramek.
Po przerwie drużyna Diego Simeone znów była bliska zaskoczenia gospodarzy, gdy Julian Alvarez trafił w poprzeczkę po strzale z dystansu. Jednak to podopieczni Artety jako pierwsi zdobyli bramkę w dobrze znany sobie sposób – Declan Rice dośrodkował z rzutu wolnego, a Gabriel skutecznie główkował do siatki.
Atleti nie zamierzali się poddawać i było blisko wyrównania, gdy David Hancko główkował nad poprzeczką po dośrodkowaniu Marcosa Llorente. Kanonierzy wyciągnęli jednak wnioski z tej sytuacji i podwyższyli prowadzenie po efektownej akcji, którą napędził świetnym rajdem Lewis-Skelly. Podał do Martinellego, a ten nie dał szans Janowi Oblakowi.
Chwilę później Viktor Gyokeres zdobył trzeciego gola, choć miał sporo szczęścia – piłka odbiła się od Davida Hancko i wpadła do bramki. Arsenal w ciągu 11 minut drugiej połowy praktycznie rozstrzygnął losy meczu. Drużyna Artety była bezlitosna i trzy minuty później dołożyła czwarte trafienie po kolejnym stałym fragmencie gry. Gabriel zgrał głową rzut rożny Rice’a, a Gyokeres wpakował piłkę do siatki kolanem, kompletując dublet.
Na trybunach rozbrzmiewały okrzyki „Olé”, a piłkarze z północnego Londynu spokojnie dowieźli wysokie zwycięstwo do końca, wysyłając jasny sygnał do czołówki europejskich drużyn.
Kanonierzy zanotowali czwarte z rzędu zwycięstwo bez straty gola i siódmy triumf z rzędu nad hiszpańskimi zespołami. Z kolei Los Colchoneros zakończyli swoją serię sześciu meczów bez porażki w bolesny sposób i wciąż nie wygrali na wyjeździe w tym sezonie (3 remisy, 3 porażki).
