Po tym, jak w pięciu poprzednich spotkaniach zespół Mikela Artety stracił tylko jedną bramkę, było jasne, że dla gospodarzy będzie to bardzo trudne wyzwanie. Piłka nożna jednak potrafi zaskakiwać wynikami, które wcześniej wydawały się niemożliwe.
Wydaje się jednak, że Kanonierzy mają w tym sezonie coś ekstra, mimo kontuzji kluczowych zawodników na różnych etapach sezonu 2025/26.
Club Brugge w chaosie organizacyjnym
W ostatnim meczu Ligi Mistrzów Club Brugge przegrał 0:3 ze Sportingiem, co zepchnęło drużynę do dolnej połowy tabeli. Przed starciem z ekipą z północnego Londynu miała na koncie trzy porażki z rzędu, a zwolnienie trenera Nicky'ego Hayena dwa dni przed tym meczem – choć niefortunne pod względem terminu – nie było zaskoczeniem.
Obowiązki przejął były szkoleniowiec Ivan Leko, choć jego (już były) klub Gent wyraził zaskoczenie tą decyzją.
"Właśnie dowiedziałem się z prasy, że Nicky Hayen został zwolniony z Club Brugge, a Ivan Leko jest jego następcą" - powiedział prezes Gent Sam Baro. "Jestem równie zaskoczony jak wszyscy. Mogę tylko powiedzieć, że Club Brugge nie kontaktował się z nami".
To nie była najlepsza sytuacja, by mierzyć się z drużyną będącą w tak dobrej formie w Europie, więc przewidywalnie gospodarze od początku mieli pod górkę.
Efektowny gol Madueke na otwarcie
Martin Zubimendi już w pierwszych minutach zaliczył dwa razy więcej wejść w ostatnią tercję boiska niż jakikolwiek inny zawodnik, Piero Hincapie trafił w słupek, a goście mieli jeszcze trzy inne okazje, zanim Noni Madueke poderwał całą ławkę rezerwowych Arsenalu.
Jego dynamiczny rajd i precyzyjne uderzenie w okienko były znakomite. W sumie oddał trzy celne strzały – najwięcej spośród wszystkich zawodników na boisku.
Ostatni raz Madueke zdobył bramkę zza pola karnego w marcu 2024 roku w barwach Chelsea przeciwko Leicester City. Od początku poprzedniego sezonu tylko PSV (dziewięć) zdobyło więcej bramek z dystansu w tych rozgrywkach niż Arsenal (osiem).
Tylko Ajax (10 goli) ma gorszy bilans traconych bramek w pierwszej połowie, a trafienie Madueke było już siódmym, które Club Brugge stracił przed przerwą w tej edycji Ligi Mistrzów.
Arsenal imponuje w defensywie
Kanonierzy nadal atakowali, choć chwilowy brak koncentracji pozwolił gospodarzom oddać sześć strzałów w ciągu 10 minut.
Cztery celne strzały Club Brugge w pierwszych 45 minutach to wyrównanie rekordu rywala w Lidze Mistrzów pod wodzą Mikela Artety – ostatni raz Arsenal mierzył się z taką liczbą przed przerwą w meczu z PSG w kwietniu ubiegłego roku, co przynajmniej utrzymało emocje.
Nicolo Tresoldi i Carlos Forbs byli aktywni w ataku gospodarzy, ale rzadko przynosili efekty. To zasługa świetnej gry obronnej gości – 11 prób odbioru, 11 wygranych, w tym po trzy Hincapie i Christiana Norgaarda.
Choć przewaga Kanonierów do przerwy była minimalna, nie przegrali oni meczu Ligi Mistrzów, w którym prowadzili do przerwy, od marca 2017 z Bayernem Monachium (1:5), wygrywając 14 z 16 kolejnych spotkań.
Gospodarze zaskoczeni po przerwie
Już po minucie i 20 sekundach drugiej połowy duet Zubimendi-Madueke znów zadziałał, a Madueke zdobył drugą bramkę dla siebie i Arsenalu.
Była to jedna z sześciu sytuacji wykreowanych przez Hiszpana w tym meczu – najwięcej spośród wszystkich zawodników. Po raz pierwszy w karierze zaliczył dwie asysty w jednym spotkaniu, a był to jego 256. mecz we wszystkich rozgrywkach.
Viktor Gyokeres niedługo później oddał niecelny strzał, a to kolejny mecz, w którym nie pokazał nic szczególnego, co zaczyna niepokoić jego pracodawców.
Skuteczność podań na poziomie zaledwie 66,7% była znacznie niższa niż u jego kolegów z drużyny i najgorsza tego wieczoru. Szwedzki napastnik zmarnował też dwie dogodne okazje i wygrał tylko dwa z sześciu pojedynków.
Martinelli przechodzi do historii Ligi Mistrzów
Gdy Gabriel Martinelli zdobył swoją piątą bramkę w tej edycji rozgrywek, a do końca pozostawało jeszcze 35 minut, losy meczu były już przesądzone. Brazylijczyk został pierwszym zawodnikiem Arsenalu, który strzelał gole w pięciu kolejnych występach w Lidze Mistrzów.
Hincapie i Gyokeres zeszli z boiska, a kilka minut później Madueke i Martin Odegaard.
Kapitan Arsenalu rozegrał kolejny znakomity mecz w środku pola. 64 kontakty z piłką – tylko Zubimendi i Norgaard mieli ich nieco więcej. 23 podania w ostatnią tercję boiska z 87% skutecznością – nikt z kolegów nie osiągnął lepszego wyniku.
Rezerwowy Gabriel Jesus również zasługuje na pochwały za krótki występ, w którym trafił w słupek i oddał dwa celne strzały, walcząc o powrót do formy po długiej przerwie spowodowanej kontuzją.
Gospodarze będą żałować zmarnowanych okazji
Club Brugge, mimo 18 strzałów na bramkę, w tym siedmiu celnych, będzie żałować swojej nieskuteczności, bo w końcowym rozrachunku w posiadaniu piłki dorównywało Arsenalowi, który miał tylko minimalną przewagę.
W całym meczu gospodarze wykonali tylko trzy podania mniej niż rywale (474 – 477), a ich 421 celnych podań wobec 419 Arsenalu dało im nieco lepszy wskaźnik skuteczności – 88,8% przy 87,8% Kanonierów, ale to marne pocieszenie.
O takich drobnych różnicach często decydują losy wielkich spotkań.
Kliknij tutaj, by dowiedzieć się więcej o tym meczu
