Od Scudetto ze Sportingiem, przez Serie B z Napoli, po wspomnienia z Maradoną: José Luis Vidigal opowiada o emocjach, poświęceniach i pasjach w ekskluzywnym wywiadzie dla Flashscore.
José Luis Vidigal był pomocnikiem z charakterem i charyzmą, urodzonym w Angoli, który stał się piłkarską gwiazdą między Portugalią a Włochami. Ze Sportingiem wzniósł pod niebiosa długo wyczekiwane, osiemnastoletnie mistrzostwo, jako kapitan. Z Napoli doświadczył radości i smutków, od początkowej kontuzji po spadek do Serie B, ale pozostał związany z miastem, które go przyjęło.
Dziś jest komentatorem telewizyjnym w swojej ojczyźnie i z dumą oczekuje starcia w Lidze Mistrzów pomiędzy dwiema drużynami, które najbardziej naznaczyły jego karierę: Sportingiem i Napoli, swoistymi "derbami jego serca". W tym ekskluzywnym wywiadzie dla Flashscore, pomiędzy wspomnieniami, anegdotami i bieżącymi wydarzeniami, Vidigal opowiada swą piłkarską historię.
Zaczynamy od Vidigala, jakiego nikt nie zna. Tego, który urodził się w Angoli i przybył do Portugalii, realizując swoje marzenie w Sportingu.
To dobre pytanie, ponieważ wierzę, że jeśli nie znasz swojej historii, nie wiesz, gdzie możesz dotrzeć. A jeśli ją znasz, możesz dotrzeć tam, gdzie chcesz. Pochodzę ze skromnej rodziny. Byłem blisko z rodzicami, którzy dali nam narzędzia, aby stać się przede wszystkim szanowanym człowiekiem, a następnie cenionym profesjonalistą. Dzięki temu dotarłem daleko w futbolu.

Zawsze myślałeś o zostaniu zawodowym piłkarzem?
Nikomu nigdy nie udało się wybić mi tego pomysłu z głowy. Od pierwszych treningów, kiedy byłem jeszcze ośmio- lub dziewięcioletnim chłopcem, zdałem sobie sprawę, że to jest życie, które chcę prowadzić. Walczyłem ciężko, aby spełnić to marzenie. Ale nigdy nie mogłem sobie wyobrazić, że pewnego dnia będę w stanie wygrywać tytuły i puchary, przejść do reprezentacji narodowej lub grać w tak ważnej lidze jak Serie A. Krótko mówiąc, marzenie poszło znacznie dalej, niż sobie wyobrażałem.
W wieku zaledwie dwóch lat opuściłeś z rodzicami Angolę.
Byłem jeszcze mały, ale chociaż mam bardzo mało wspomnień, Afryka zawsze pozostała w moim życiu, ponieważ nigdy nie można zapomnieć o swojej historii. Po tym, jak Portugalia nas przyjęła, dała nam możliwość dalszego rozwoju, studiowania, a potem przyszła okazja do gry w piłkę nożną.
W 2000 roku, z opaską na ramieniu, przywróciłeś tytuł ligowy Sportingowi 18 lat po ostatnim triumfie.
Tak, minęło wiele lat i udało mi się zdobyć mistrzostwo jako kapitanowi. Dziś rzeczywistość jest inna, to Sporting wygrywa regularnie, ale wtedy było ciężko, więc satysfakcja była jeszcze większa.
Myślisz, że w Neapolu będzie podobnie?
Tak, chociaż w porównaniu do Portugalii, we Włoszech jest trudniej, ponieważ każdy mecz rozgrywasz z inną intensywnością. A to oznacza inne wyzwania, których nie możesz znaleźć tutaj. Ale prawdą jest, że kiedy przyzwyczaisz się do grania w tego typu meczach, poziom naturalnie wzrasta.
Dlaczego wybrałeś Napoli po Sportingu?
Dzisiaj włoska liga jest ważna, ale wtedy była jeszcze ważniejsza. A do tego historia klubu, mistrzostwa Maradony. Nigdy nie mógłbym odmówić Napoli.
Na początku było bardzo ciężko: najpierw kontuzja, potem spadek. Ale zdecydowałeś się zostać nawet w Serie B.
Warunki w tamtym czasie nie były najlepsze z ekonomicznego punktu widzenia. Klub przechodził przez zły okres, a w takich warunkach trudno jest zarządzać szatnią, ponieważ zawsze jest jakiś zawodnik, który z mentalnego punktu widzenia wypada. Trenerowi nie jest łatwo zarządzać tymi wszystkimi sytuacjami i tak właśnie było. Z drugiej strony dzisiaj jest inna rzeczywistość i to dobrze, ponieważ drużyna i klub tej wielkości muszą zawsze grać o Scudetto i grać w Lidze Mistrzów. I tak właśnie jest dzisiaj.
Legenda głosi, że kiedy Cristiano Ronaldo był w Sportingu, ciągle był na siłowni, ponieważ chciał mieć taką sylwetkę jak ty.
Pierwszy raz to słyszę (śmiech). Nie wiem, czy to legenda, czy prawda, ale mogło tak być, ponieważ często odzwierciedlał w sobie najlepsze cechy zawodników pierwszej drużyny i zawsze lubił mieć idealną sylwetkę. Może, kto wie....
Śledź CR7 lub dowolnego innego zawodnika dzięki nowej funkcji Flashscore w naszej aplikacji.
Można powiedzieć, że był wyjątkowy.
Tak. W tamtych czasach relacje między pierwszą drużyną a sektorem młodzieżowym nie były zbyt bliskie, ponieważ chłopcy byli nieco oddzieleni, ale od czasu do czasu przychodzili z nami trenować. Nie tak jak dzisiaj, kiedy zawsze jest ich pięciu do sześciu. Niemniej jednak widać było, że to inny talent i że stanie się fenomenem.
Mówiąc o utalentowanych napastnikach, w Livorno grałeś z Cristiano Lucarellim i Igorem Prottim, który, jak wiesz, nie przechodzi łatwego okresu (walczy z rakiem - przyp. red.). Czy miałeś okazję z nim porozmawiać?
Tak, bardzo smutna wiadomość. Próbowałem do niego zadzwonić tydzień temu, ale nie mogłem z nim porozmawiać, prawdopodobnie dlatego, że nie czuje się dobrze. Chciałem go trochę usłyszeć i mam nadzieję, że wszystko się ułoży.

A kto jest najsilniejszym piłkarzem, z którym grałeś?
Miałem przyjemność grać z wieloma silnymi napastnikami we Włoszech, w Livorno z Lucarellim i Igorem Prottim, dwoma najlepszymi strzelcami Serie A. A później w Udine z Vincenzo Iaquintą i przede wszystkim Totò Di Natale, najsilniejszym z nich wszystkich.
Czy rozmawiałeś z nim o Napoli?
I to jak: nazywaliśmy go "Napoleta"! Kiedy ludzie pytają mnie w Portugalii, kto był technicznie najsilniejszym zawodnikiem, z którym grał we Włoszech, zawsze odpowiadam, że Totò Di Natale. Miał swoje własne genialne dotyki, niesamowite rzeczy, które robił z piłką. Ale ze względu na swój nieco zamknięty, nieco introwertyczny charakter, nigdy nie udało mu się wyrazić całego tego radosnego futbolu, który ludzie lubią, jak Ronaldinho Gaucho ze swoim uśmiechem. A wszystkie te rzeczy mają duże znaczenie. Totò z kolei był nieco bardziej zamknięty w sobie, ale był niesamowity.
Jeśli chodzi o trenerów, to też poznałeś plejadę ciekawych ludzi, jak Zeman, Scoglio, Galeone, Coscmi, Simoni... Zrobiłeś "dobre studia' magisterskie z taktyki.
Zawsze mówię przyjaciołom, że nie ma piłkarza, który gra w Serie A i nie staje się lepszy niż był. Ponieważ we Włoszech uczysz się rozmawiać o piłce nożnej, naprawdę znać ją. Nie tylko grać, ale też lepiej ją rozumieć, starać się być lepszym i wygrywać więcej niż wcześniej. Wiele się nauczyłem.
Twój stadion San Paolo nazywa się dziś Diego Armando Maradona: nie mogło być lepszej nazwy dla miejsca "twoich derbów".
Tak, również dlatego, że istnieje bardzo piękna historia łącząca Maradonę ze Sportingiem. Podczas meczu Pucharu UUEFA (sezon 1989/90, red.) w Lizbonie stadion Alvalade był wypełniony po brzegi i nie tylko na trybunach, ale także na bieżni lekkoatletycznej byli ludzie, którzy oglądali ten mecz i chłonęli fenomen Diego Armando Maradony. A potem historia zakładu o 100 dolarów z bramkarzem Ivkoviciem, który powiedział, że obroni rzut karny i tak się stało. Anegdota, która na zawsze pozostanie w historii Sportingu.
Kiedy grałeś w Neapolu, czy czułeś obecność Maradony w mieście, mimo że Diego już dawno odszedł?
Zawsze. Nie można mówić o Neapolu, nie mówiąc o Maradonie. On jest wszędzie, jest częścią tego miasta na zawsze.
Od Serie B do Ligi Mistrzów. Podoba ci się Napoli pod wodzą Conte?
To prawdziwa drużyna, która walczy o zwycięstwo w każdym meczu. Ktoś może powiedzieć, że za dużo myślą o wyniku, ale dzięki temu wygrali Scudetto. A zdobycie mistrzostwa było pierwszym krokiem do stworzenia silnej kadry, która teraz będzie mogła pokazać talent swoich zawodników.
Co pomyślałeś tego lata, gdy przeczytałeś o przybyciu De Bruyne z Manchesteru City?
Rozmawiałem o tym również w telewizji w Portugalii. Miałem wątpliwości, ponieważ patrząc trochę na to, co zrobili w zeszłym roku, zwłaszcza na zawodników grających w środku pola, zmiana systemu, aby dodać De Bruyne, była niełatwym wyzwaniem dla Antonio Conte. Ale prawdą jest, że nigdy nie można powiedzieć "nie" zawodnikowi takiemu jak De Bruyne. Teraz jednak trzeba nieco dostosować zespół, dodając gracza światowej klasy.

Skoro już mówimy o Manchesterze, twój przyjaciel Ruben Amorim nie przeżywa najlepszego momentu. Czy uda mu się wyprostować sytuację, czy United to już przegrana sprawa?
Znając go dobrze i słysząc jego ostatnie słowa na konferencji prasowej, wydaje mi się, że jest już zbyt zmęczony sytuacją. Że nie może już skłonić piłkarzy do wyrażania siebie tak, jak by chciał. Tak, widzę, że jest nieco zmęczony psychicznie. Naprawdę nie wiem, czy tym razem mu się uda. To trudne....
Jednak jego cechy jako trenera są niepodważalne: jego ręka jest nadal widoczna w grze Sportingu.
Tak, to prawda. I prawda jest taka, że nawet jeśli nie poradzi sobie w Manchesterze, to jestem pewien, że w innym klubie nie miałby takich samych problemów. Zastanówmy się: kto po Fergusonie poradził sobie w United? To stał się swego rodzaju trenerski cmentarz. Amorim jest dobry, ale myślę, że będzie musiał poszukać innego klubu, ponieważ w Manchesterze jest teraz naprawdę ciężko.
W Sportingu pozostawił po sobie dobre wspomnienie...
Bez wątpienia, ale teraz powrót jest niemożliwy, ponieważ Rui Borges radzi sobie naprawdę dobrze.
A przecież na początku wzbudzał wiele wątpliwości.
Był nieznanym trenerem. I dlatego wszyscy się przestraszyli, zwłaszcza gdy powiedział, że chce zmienić grę. Dlaczego? Skoro Sporting wygrywa z zamkniętymi oczami, to po co zmieniać? Bo jego zdaniem tak było lepiej. I nie ma co ukrywać, drużyna gra lepiej. Tak to już jest, taka jest rzeczywistość.
Czego więc Napoli będzie musiało obawiać się w środowym meczu?
Ofensywnej dynamiki Sportingu. Z przodu mają czterech graczy, którzy nigdy się nie zatrzymują, wymieniając się pozycjami. Są silni technicznie i szybcy, a Conte w obronie ma kilka problemów, które Sporting będzie starał się wykorzystać.
