Obecnie występuje w reprezentacji Polski, która już dziś o 20:45 zmierzy się z Holandią. Dla Jakuba Kiwiora może to być już 40. występ w kadrze.
Przejście z Arsenalu do FC Porto, czy to krok wstecz? "Jeśli chodzi o Arsenal i Porto – ligowo może wygląda to na krok w tył, ale klubowo absolutnie nie. W Porto mam to, czego brakowało mi w Londynie, czyli regularną grę. Czuję się tu świetnie. (...) Mam wokół siebie ludzi, którym ufam. W przypadku Porto nie było wiele do analizowania – każdy, kto interesuje się futbolem, wie, jak wielki to klub".
Mikel Arteta, czy ostatnia rozmowa była trudna? "Ta ostatnia – nie. Wtedy już wiedzieliśmy, że pójdę na wypożyczenie do Porto. Trener podkreślał, jak duży to klub, i życzył mi powodzenia. Trudniejsza była wcześniejsza rozmowa, kiedy sam poprosiłem o wypożyczenie. Nigdy wcześniej tego nie robiłem, ale czułem, że przyszedł moment, by porozmawiać z nim w cztery oczy. Zrozumiał mnie i wsparł".
Przyjście do FC Porto, czy były jakieś problemy? "Szkoda tylko, że transfer został dopięty dosłownie dzień przed zamknięciem okienka. Zanim poznałem drużynę, byłem jeszcze na zgrupowaniu kadry. Dopiero po meczach z Holandią i Finlandią polecieliśmy z Jankiem do Portugalii".

Aklimatyzacja w FC Porto: "Na szczęście miałem czas, żeby dobrze przygotować się taktycznie – trener Francesco Farioli przeprowadził ze mną kilka indywidualnych rozmów, tłumaczył szczegóły, analizował grę. Dzięki temu od razu dostałem szansę w podstawowym składzie. To był dla mnie bardzo pozytywny sygnał – pierwszy raz w nowym klubie zagrałem od razu od początku".
Duet z Bednarkiem i komunikacja w trakcie meczu: "Przeważnie tak. Czasem wystarczy spojrzenie – jedno słowo po polsku i już wiemy, o co chodzi. Ale gdy w akcji uczestniczy więcej zawodników, oczywiście przechodzimy na angielski".
Rozmowy po polsku z kolegami: "Haha, raczej zostajemy przy angielskim. Choć niektórzy są ciekawi, co mówimy. Zdarza się, że dopytują, próbują powtórzyć i całkiem dobrze im to wychodzi. Zwłaszcza Deniz Gul ma do tego talent".
