Po pokonaniu Wenezueli 2:1 Azzurri zmierzyli się z Ekwadorem na nowojorskiej Red Bull Arenie. Reprezentant Europy miał z tym rywalem tylko dwa historyczne doświadczenia. Zwycięstwo 2:0 na mistrzostwach świata w 2002 roku oraz remis w meczu towarzyskim trzy lata wcześniej.
Gorzką pigułkę już po trzech minutach musiała przełknąć właśnie ekipa z Ameryki Południowej. Po bezpośrednim rzucie wolnym ze skraju pola karnego Federico Dimarco uderzył w mur, ale piłkę kapitalnie dobił Pellegrini, wyprowadzając drużynę z Europy na prowadzenie. Wkrótce pomocnik Nicolo Zaniolo mógł zdobyć drugiego gola, ale trafił w bramkarza.
Pozostałe pół godziny przypominało raczej wojnę w środku pola, która zaowocowała niespotykaną jak na mecz towarzyski liczbą fauli. Po zmianie stron pojawiła się najlepsza jak dotąd okazja podopiecznych Felixa Sancheza Basa. Zablokowana piłka po centrze Preciado odbiła się od Alana Franco, ale ten z obiecującej pozycji strzelił wysoko nad bramką Guglielmo Vicario.
W drugiej połowie szansę na gola miał jeszcze Gonzalo Plata, ale bramkarz Tottenhamu wykazał się świetnym refleksem i zapobiegł wyrównaniu. Wenezuelczycy próbowali wykonać ostatni atak, ale obrona Azzurri niweczyła wszelkie ich ofensywne zapędy. W doliczonym czasie gry Barella otrzymał świetnie podanie od Riccardo Orsoliniego, minął obronę i precyzyjnym lobem podwyższył na 2:0.