Serbia - Anglia 0:5
Mecz na serbskiej Marakanie miał być pierwszym dużym sprawdzianem Anglii Thomasa Tuchela po wygranych z outsiderami w poprzednich meczach. Gospodarze zdołali wywrzeć presję, ale nie byli zdolni wyprowadzić żadnego ciosu, który nadszarpnąłby pewnością Trzech Lwów.
Dlatego Anglicy cierpliwie budowali kolejne ataki i w okolicach półgodziny doszło do przesilenia. W 28. minucie jeszcze piłka jakimś cudem minęła bramkę po trąceniu Kane’a, ale już w 33. minucie snajper Anglii otworzył wynik jadowitą główką po rzucie rożnym, która wprowadziła piłkę do siatki od słupka. Raptem dwie minuty później było 2:0, gdy Rogers wypuścił Madueke, a ten huknął z dużą łatwością.
Choć Serbowie wrócili z dwiema zmianami już z szatni, to zmiany w dynamice meczu nie było: Trzy Lwy nadawały ton kolejnymi atakami i gol numer trzy przyszedł szybko. Strzelał z dystansu Anthony Gordon, próbował dobijać Guehi, ale to Ezri Konza jako ostatni pchnął piłkę do siatki. Ostatnie nadzieje Serbów rozwiały się u progu ostatniego kwadransa, gdy Milenković wyleciał za czerwoną kartkę, a Marc Guehi sfinalizował rzut wolny trąceniem piłki do bramki.
Wyspiarze nie byli zaspokojeni, wprowadzony na ostatnie Marcus Rashford testował Petrovicia na 11 minut przed końcem, a moment po nim Declan Rice powinien był strzelić gola, lecz świetnie ustawiony golkiper zatrzymał piłkę ciałem. Jarroda Bowena zatrzymać już nie zdołał, ale sędzia Turpin uratował Serbów, unieważniając gola po spalonym. Ostatnim akordem tego meczu był rzut karny, który już po 90. minucie wykonał Rashford, posyłając piłkę obok nieruchomego Petrovicia.

Francja - Islandia 2:1
Przed tym meczem to Islandia zajmowała pierwsze miejsce z lepszym bilansem bramkowym, zatem zadaniem Les Bleus było strącić wyspiarzy. Najbliżej był Marcus Thuram, który strzelał po kwadransie, a w 19. minucie posłał główkę nad poprzeczką. Moment później kibice Francji zamarli: błąd naciskanego Olise pozwolił, by Andri Gudjohnsen dołożył nogę i wpakował piłkę do siatki. Odrobić stratę próbowali Thuram i Kone, ostatecznie to ten pierwszy okazał się kluczowy. W 43. minucie padł w polu karnym i interwencja VAR pozwoliła, by Kylian Mbappe wpakował gola do szatni z karnego.
Les Bleus byli jeszcze o jednego gola od odetchnięcia z ulgą. Ten oddech mógł przyjść w 52. minucie, gdyby Michael Olise nie huknął w poprzeczkę. Bohaterem okazał się kto inny – Bradley Bercola tuż przed zejściem z boiska wykorzystał świetne dogranie od Mbappe i w 62. minucie zapewnił prowadzenie Francji.
O komfortowym prowadzeniu Francuzi musieli jednak zapomnieć, ponieważ chwilę po drugim golu czerwoną kartkę zobaczył Tchouameni. O okazje było nieco trudniej, choć w 78. minucie Mbappe mógł liczyć na dublet, gdyby nie parada Eliasa Olafssona. Faworyci zbliżali się do mety, gdy w 88. minucie Andri Gudjohnsen prostym wykończeniem zapewnił 2:2! Zapachniało sensacją, lecz zapach ten rozwiał VAR, unieważniając gola po faulu w ataku. Mimo desperackich ataków przez blisko 8 doliczonych minut, Islandczycy wracają bez punktów.

Węgry - Portugalia 2:3
Choć byli typowani do drugiego miejsca w grupie, to reprezentanci Węgier u siebie potrafią postawić się nawet najlepszym. To właśnie chcieli udowodnić w Budapeszcie przeciwko Portugalii, która dominowała od pierwszych minut. Gdy jednak Madziarzy uwolnili się i ruszyli po 20 minutach, już pierwsza okazja dała im gola autorstwa Barnabasa Vargi, po wrzutce na głowę od Zsolta Nagy’ego. 10 minut później Balazs Toth zatrzymał strzał Cristiano Ronaldo, ale Selecao znaleźli receptę i w 33. minucie Joao Cancelo wypuścił Bernardo Silvę, który zapewnił wyrównanie. Do przerwy remis.
Gospodarze starali się utrzymać wciąż korzystny wynik, frustrując faworytów przez blisko kwadrans drugiej połowy. Szczęście skończyło się, gdy Loic Nego zagrał ręką w polu karnym i Cristiano Ronaldo mógł ustawić piłkę na wapnie. CR7 się nie pomylił, powrót Portugalii był już kompletny. Gospodarze mogli odzyskać wiarę w 84. minucie, gdy Nagy posłał piłkę w pole karne, a Varga zapewnił gola na wagę wyrównania. Tyle że radość nie trwała długo, niecałe dwie minuty później Selecao prowadzili raz jeszcze, gdy Bernardo Silva odwzajemnił przysługę z pierwszej połowy i pozwolił Joao Cancelo na strzelenie gola. Na to trafienie Madziarzy nie zdołali odpowiedzieć i przegrywają 2:3.

Norwegia - Mołdawia 11:1
Pokonanie Mołdawii to tylko formalność? W Polsce wiemy, że nie. Ale w Oslo najwyraźniej nie wiedzieli, bo goście z pogranicza Bałkanów zostali rozjechani już do przerwy. Już w 11 minut Erling Haaland i Felix Myhre zdążyli zaliczyć po asyście i golu, zaczynając radosny wieczór na Ullevaal. W 36. i 43. minucie to Martin Odegaard dogrywał Haalandowi, dzięki czemu ten zaliczył już piątego hat-tricka w narodowych barwach. Już w doliczonym czasie pierwszej połowy sam Odegaard dopisał się do listy strzelców, podbijając licznik do pięciu.
Po powrocie z szatni gra niezmiennie toczyła się niemal wyłącznie wokół pola karnego Mołdawii i jedynym pytaniem było to o ostateczną wysokość prowadzenia. Haaland już w 52. minucie znalazł czwarte trafienie, a w 61. minucie obił poprzeczkę, szukając jeszcze jednego gola. Bilans stał się jeszcze korzystniejszy w 67. minucie: świeżo wprowadzony Aasgaard skorzystał z przypadkowych odbić od obrońców, by podkręcić piłkę do siatki.
Nawet pod bramką Norwegii reprezentanci Mołdawii musieli liczyć na łaskę rywali (kończyli bez celnego strzału) i doczekali się w 74. minucie. Wprowadzony sekundy wcześniej Leo Ostigard niefrasobliwym dograniem do bramkarza zaliczył samobója. Nic to, po drugiej stronie natychmiast odpowiedzi szukali Haaland i Aasgaard, a dobitka tego drugiego była skuteczna. Niebawem Aasgaard doczekał się hat-tricka, gdy w 78. wzorowo wykorzystał rzut karny. Z kolei po rożnym w 83. minucie piątej bramki doczekał się Haaland potężnym strzałem po ziemi. Nawet to nie był jeszcze koniec, ponieważ w drugiej z doliczonych minut czwartego gola zdobył Aasgaard.
