Trenera Jana Ubrana miałem okazję poznać podczas konferencji za czasów jego kariery klubowej. Obserwowałem zarówno w czasie dobrych momentów jego drużyn jak i wtedy, gdy musiał mierzyć się z trudniejszymi pytaniami o kryzys. Jaki był? Zawsze taki sam. Pogodny, ale i skupiony, zabawny, ale i profesjonalny, uprzejmy, ale i bezpośredni. Faktycznie bije od niego hiszpańskie podejście do wszelkich spraw, czyli przejmuje się tym na co ma wpływ, a resztę pozostawia losowi. Co oczywiście nie oznacza, że nie stara się tworzyć zespołu, budować piłkarzy i rozwijać swojego stylu.
Jeśli już kiedyś na coś narzekał, to na brak realnej szansy w Osasunie. Faktycznie, byłby to fenomen, gdyby polski trener prowadził dłużej klub w pierwszej czy choćby drugiej lidze hiszpańskiej. Rozumiałem to zawsze jako deklarację miłości do klubu z Pampeluny, ale też chęci pracy z lepszymi piłkarzami. A przynajmniej bardziej ukształtowanymi już pod względem technicznym czy taktycznym. Widać to na filmach z polskich szatni, gdy irytuje się właściwie tylko wtedy, kiedy musi tłumaczyć graczom podstawy.
Teraz zatem znalazł się we właściwym miejscu, to znaczy, że w końcu mistrz otrzyma materiał, jaki mógłby spełnić jego ambicje. Wierzę, że przygotowywał się na to latami, a już na pewno od kilku sezonów, kiedy jego nazwisko regularnie przewijało się w kontekście objęcia kadry. Nie musimy zatem obawiać się o to, że będzie w pośpiechu szukał rozwiązań dla tej drużyny, on ma je już od dawna.
Wydaje się, że wszystko staje się uporządkowane, czy też po prostu dopasowane. Jak wspominałem wielokrotnie, reprezentacja potrzebowała przede wszystkim selekcjonera, który wprowadzi spokój, będzie umiał rozwiązywać konflikty zamiast być ich częścią (o ile nie powodem) i pomoże zawodnikom w sferze mentalnej.
Krótko mówiąc, zadba o słynną już atmosferę. Jak powszechnie wiadomo, czas selekcjonera spędzany z piłkarzami jest tak ograniczony, że nie ma szans pracować nad ich umiejętnościami. Ale nad właściwym nastawianiem jak najbardziej.
Urban sam od razu wspomniał, że atmosferę rodzą dobre wyniki. Niby oczywiste, jasne, ale myślę, że problem jest bardziej złożony i to dylemat w stylu "jajko czy kura". Rezultaty napędzają grupę, ale może też wynikają właśnie z właściwych relacji.
Tak czy inaczej, od nowego selekcjonera oczekuję, aby w nowej kadrze zapanowały radość, uśmiech, koleżeńskie więzi, dystans oraz poczucie gry do tej samej bramki. Żeby uspokoił tę chyboczącą się łódź i zaczął płynąć z wiatrem. Aby wyzwaniem operatora kanału kadry nie było wywoływanie żartów, a próba ich opanowania jednym ujęciem. Czy przyjdą za tym wyniki, tego nie da się przewidzieć. Z pewnością jednak rezultat będzie lepszy dla wszystkich stron.
