Myśliwiec tydzień wcześniej przejął zespół od Szweda Maxa Moeldera, który pracował w klubie od początku sezonu. Zadebiutował w meczu z Arką w Gdyni, przegranym 1:2, potem przyszło zwycięstwo w Opolu w 1/16 finału PP.
"Piłkarze nie potrafią się cieszyć z dobrej roboty, którą wykonali, nie widzą jej. Nie było po wygranej w Opolu poczucia, że jest fajnie, czuć było, że to nie standard, że i tak jest źle. A mieliśmy prawo się cieszyć, bo na to zasłużyliśmy" – wyjaśnił szkoleniowiec.
Przyznał, że wie jeszcze o swoich podopiecznych zdecydowanie mniej, niż trenerzy rywali.
"Co nie znaczy, że wiem za mało, by pomóc drużynie odnieść domowe zwycięstwo. Na tabelę patrzę zawsze na koniec sezonu. Głęboko wierzę, że możemy rozgrywki skończyć na pewno na wyższej pozycji. Z każdym treningiem i meczem będziemy „rosnąć”, będziemy nabierali większego automatyzmu. My tę sytuację jesteśmy w stanie zmienić, nie jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, ale dzięki uczciwej, wspólnej pracy" – ocenił szkoleniowiec.
W środę spotkał się z kibicami Piasta.
"Pokazali, jak bardzo im zależy na klubie. Nie było z ich strony niepokoju, ale było czuć wiarę, co mnie dodatkowo motywuje" – zaznaczył.
Podkreślił, że pucharowy mecz był bardzo dobrym przygotowaniem pod kolejnego rywala, pozwolił mu na jeszcze lepsze rozeznanie możliwości piłkarzy.
"Kielczanie nie mają mocnej serii w lidze, ich wyniki po „rozpędzeniu” się w sezonie były imponujące. Mogły niektórych zaskoczyć, mnie nie, bo znam trenera Jacka Zielińskiego i widać tam jego rękę. To, jak poukładał drużynę, zasługuje na pochwałę. Naszą przewagą powinna być nutka niepewności co do tego, jak zagramy" – powiedział.
Nie miał uwag w kwestii przygotowania motorycznego zespołu przez poprzednika.
"Piłkarze są wystarczająco dobrze przygotowani, by wygrywać mecze. Wprowadzam drobne rzeczy, które zwiększą skuteczność" – podsumował Myśiwiec.
