Widzew Łódź - Arka Gdynia (na żywo od 17:30)
Legia Warszawa - Radomiak Radom (4:1)
Radomiak nie wygrał od półtora miesiąca, ale i Legia po dwóch porażkach z rzędu miała wiele do udowodnienia kibicom. Tymczasem oba zespoły na Łazienkowskiej weszły w spotkanie najwyżej letnio, choć Vinagre i Kapustka zdołali zaliczyć niecelne próby w pierwszym kwadransie. Wojskowi byli porażająco pasywni i czytelni w grze i to Rafał Wolski w 14. minucie oddał z dystansu jedyny w tej fazie celny strzał, świetnie wybroniony przez Tobiasza.
Dopiero bliżej półgodziny Wojskowi wzięli się nieco za siebie i przyspieszyli, co przyniosło efekt. W 41. minucie defensywa Zielonych – jakby uśpiona przez miejscowych – kompletnie zaspała przy rajdzie Elitima, który sam doszedł pod pole karne i strzelił nisko pod prawy słupek. Prowadzenie do przerwy, ale dominowały nerwy. Tych mogło przybyć tuż po powrocie z szatni, gdy Vinagre w polu karnym nadepnął na stopę Romario. VAR i Szymon Marciniak nie przyznali jednak karnego. Mimo serii szybkich zmian Joao Henriquesa, goście nie zdołali zwiększyć presji na Legii na tyle, by znaleźć wyrównanie.
Oglądaliśmy ponownie kiepskie, mozolne 20 minut i dopiero w 69. minucie doszło do przełamania. Majchrowicz najpierw zdjął piłkę z głowy Rajovicia, by chwilę później pechowo przepuścić ją między nogami po strzale Damiana Szymańskiego, który dał mu debiutanckiego gola. Pewność siebie bramkarza chyba doznała poważnego ciosu, bo chwilę później Majchrowicz koszmarnie minął się z piłką przy próbie wykopu, a Mileta Rajović wbiegł z nią pod bramkę i podwyższył prowadzenie.
Duńczyk strzelił zresztą ponownie w 74. minucie, tym razem spalony zatrzymał radość. O jakiejkolwiek uldze Radomiak musiał jednak zapomnieć, wkrótce VAR pomógł potwierdzić karnego po ręce Grzesika i Paweł Wszołek golem uczcił narodziny córki. W ostatnich minutach goście szukali honorowego trafienia i znalazł je rzutem na taśmę Adrian Dieguez po doskonałym odegraniu piętą Camary.

Motor Lublin - Bruk-Bet Termalica Nieciecza (1:1)
Przełamali się przed przerwą reprezentacyjną, teraz piłkarze Motoru Lublin chcieli pójść za ciosem i pokazać, że dobrze przepracowali okres zgrupowań. Realizacja celu rozpoczęła się szybko, już po czterech minutach udało się objąć prowadzenie. Do końca boiska za piłką pognał Bradly van Hoeven, wygarnął piłkę z linii i zgrał przed bramkę, gdzie Karol Czubak dołożył nogę.
Na reakcję gości nie było czasu, Motor szukał kolejnych okazji i zdominował pierwsze pół godziny. Gdy w 19. minucie piłka uciekła Czubakowi, bardzo aktywny Ivo Rodrigues szukał gola i tylko rykoszet uratował Słoniki. Chwilę później Van Hoeven liczył na swojego gola, w ostatniej chwili piłkę wybił mu Kurzawa. To właśnie on oddał pierwsze celne uderzenie gości, ale dopiero w 35. minucie i za łatwo dla Brkicia. Tylko on i Fassbender do przerwy postraszyli Ivana Brkicia.
Lublinianie mogli świetnie wejść w drugą połowę, gdy potężny strzał Bartosza Wolskiego wybił spod poprzeczki Miłosz Mleczko. Goście nie są znani z odwracania wyników, ale z pomocą przyszedł im niefortunny kontakt ręki Herve Matthysa z piłką w polu karnym i Jesus Jimenez pewnie wyrównał z wapna. W kolejnych minutach Brkić zatrzymywał kolejno Isika i Zapolnika, a dobijający po tym drugim Kopacz ustrzelił słupek. Po tej fazie inicjatywa wróciła do Motoru, ale poza nerwami niewiele udało się wypracować zanim Brkić ponownie zatrzymał Jimeneza w 84. minucie i Zapolnika w 90. Doliczony czas należał do gospodarzy, lecz skończyło się na niecelnej główce Czubaka i remisie.
