Więcej

Niedziela z Ekstraklasą: Ogrom emocji w Warszawie, ale bez zwycięzcy - kosztowna strata Legii

Zaktualizowany
Adrian Dalmau strzelił gola Legii i... asystował przy golu dla Legii
Adrian Dalmau strzelił gola Legii i... asystował przy golu dla LegiiČTK / imago sportfotodienst / Marta Badowska / Profimedia
W niedzielę faworyci grają u siebie. Najpierw Górnik nie poradził sobie z Puszczą Niepołomice, tracąc wyrównującego gola w końcówce. Jagiellonia rozegrała nie tyle mecz, co koncert kosztem bezradnego Radomiaka. Tydzień - choć nie kolejkę - zamknął pojedynek Legii z Koroną. Dramaturgią mógłby obdzielić wiele spotkań, ale nikomu nie dał zwycięstwa - Korona wywozi punkt.

Legia Warszawa - Korona Kielce (1:1)

Wojskowi weszli do gry jako ostatni klub z ligowej czołówki i nie mogli sobie pozwolić na stratę punktów z Koroną, jeśli mają realnie celować w tytuł mistrzowski. Zaczęli mecz adekwatnie i już po dwóch minutach Mamla bronił strzału Chodyny. W 10. minucie zaimponował młody Wojciech Urbański, którego sam na sam zatrzymał Mamla. Po bardzo mocnym kwadransie do głosu zdołali dojść goście, których najlepszą bronią były błyskawiczne zrywy indywidualne. Takim właśnie zaimponował Wiktor Długosz, który obiegł Kapuadiego z zuchwałością i z 15 metrów sprawdził Kobylaka. Gospodarze nie potraktowali ostrzeżenia poważnie i cena była wysoka. Fatalny błąd w rozegraniu piłki od tyłu skończył się przejęciem Nono, odegraniem do Adriana Dalmau, a Hiszpan z łatwością dał gola Koronie.

To nie był koniec kłopotów Legii. Kolejny doskonały rajd Długosza skończył się faulem Morishity i czerwoną kartką dla Japończyka. Z rzutu wolnego uderzał Marcel Pięczek i Kobylak miał duże problemy ze zgaszeniem piłki. Korona nie szukała kolejnych ataków, cofnęła się do obrony przewagi, by znów czekać na kontry. Było ryzykownie, w 33. minucie Kapustka powinien był sprawdzić Mamlę, a posłał piłkę tylko w bandy. Zupełnie nieoczekiwany przebieg miał rzut wolny w 40. minucie, gdy Dalmau zaliczył asystę, niedopuszczalnie zgrywając piłkę przed własną bramkę i ułatwiając zadanie Kapuadiemu. Francuz zrehabilitował się za błędy, a szansę dostał też Rafał Augustyniak. W doliczonym czasie wejście Mamli we Wszołka wyceniono na rzut karny, który obrońca zamienił na… słupek

Jakby dramaturgii było mało, Vahan Bichakhchyan 30 sekund po przerwie musiał zdobyć gola po doskonałym dograniu Augustyniaka, a tylko obił Mamlę. W rewanżu znów Kapuadiemu urwał się Długosz i Kobylak piersią bronił strzał. Wymiana ciosów wydawała się przybliżać do przełamania Legię, choć kolejne uderzenia Chodyny czy Wahana kończyły się niczym. Tymczasem w okolicach 70. minuty Adrian Dalmau doszedł do aż dwóch groźnych okazji. Jeszcze większy niedosyt 10 minut później był pod drugą bramką, gdy Gual świetnie wypuścił Goncalvesa, a ten zakałapućkał się z piłką i nie strzelił. W 89. minucie z dystansu próbował Pankov, ale żadna z drużyn nie zdołała uzyskać przewagi. Korona imponowała przygotowaniem fizycznym i zapracowała na punkt, zaś strata Legii - również w postaci kartki Morishity - może odbić się czkawką.

Statystyki meczu Legia - Korona
Statystyki meczu Legia - KoronaFlashscore

Jagiellonia Białystok - Radomiak Radom (5:0)

Mistrzowie Polski wracali do gry z misją obrony trofeum i z nieco odmienioną kadrą. Jeśli były jakieś wątpliwości odnośnie do formy Jagi, to zostały rozwiane imponująco, by nie powiedzieć brutalnie. Już po minucie Afimico Pululu uderzał z główki i rozgrzał rękawice Kikolskiego. Przed upływem czwartej minuty Jesus Imaz odegrał na prawo do Villara, który jadowitym uderzeniem pokonał bramkarza Radomiaka. Gdy wybiła minuta 7, było już 2:0. Kubicki podciął w pole karne, a tam tercet Villar-Norman-Pululu miał za dużo miejsca i Angolczyk zdobył gola. Mało? W 10. minucie Villar odwdzięczył się Imazowi asystą na głowę, a strzał Hiszpana niskim lotem skończył w siatce.

To było piorunujące 10 minut, podczas których Dumie Podlasia wychodziło dosłownie wszystko. Weszli w mecz na luzie i dopiero gdy zwolnili tempo, Radomiak zdołał złapać oddech. Rahil Mammadov zdążył nawet dojść do strzału, ale wkrótce gospodarze ponownie wrzucili wyższy bieg. Sacek odebrał piłkę na połowie rywali i wypuścił prawą stroną Pululu, który po rękawicy Kikolskiego wtoczył piłkę do siatki. Imaz mógł szukać dobitki przy leniwym locie piłki, ale tylko asekurował dublet kolegi. Jakby nieszczęść Zielonych było mało, do szatni wpadła jeszcze piątka bramka. Tym razem piłka przyszła z lewej strony, Kubicki prostopadle oddał ją Imazowi, a ten z łatwością wykończył z bliska po ziemi.

Po takim nokaucie mecz równie dobrze mógł się skończyć. W drugiej części Jaga trzymała kontrolę, a Radomiak nie trzymał niczego. Przyjezdni, mimo prób choćby honorowego trafienia i zmian wytchnieniowych u gospodarzy, pozostawali zupełnie bezradni. Nawet gdy Grzesik zdołał po rzucie wolnym dobić piłkę do bramki, spalony zniweczył jego wysiłek. Bez najmniejszego problemu białostoczanie dowieźli wygraną 5:0 i jedyne zastrzeżenie w tym meczu można mieć do braku kolejnych goli. Pobicie ligowego rekordu Jagi (6:0) było zdecydowanie w zasięgu.

Statystyki meczu Jagiellonia - Radomiak
Statystyki meczu Jagiellonia - RadomiakFlashscore

Górnik Zabrze - Puszcza Niepołomice (1:1)

Obie drużyny zimą straciły duże nazwiska i podjęły się łatania kadry, co zresztą normalne w Zabrzu i Niepołomicach. Cele wydawały się jasne: Górnik chciał po raz pierwszy w historii pokonać Puszczę, przyjezdni chcieli wrócić z Zabrza bez porażki. Takie nastawienie było widoczne w grze, której rytm od pierwszych minut nadawali Trójkolorowi, już w 3. minucie mogąc otworzyć wynik. Janza świetnie dograł do ustawionego optymalnie Ismaheela, jednak Nigeryjczyk nie trafił dobrze w piłkę. 

Brak rytmu meczowego był widoczny, a mimo to obie drużyny zaoferowały dobre tempo i głód gry, tworząc niezłe widowisko. Pierwszoplanowe były ataki Górnika, które dały choćby rakietę Podolskiego zza szesnastki, która huknęła w poprzeczkę w 20. minucie. Nie udawało się raz, drugi, trzeci, ale wreszcie przyszło otwarcie wyniku. W 37. minucie Podolski posłał długą piłkę diagonalną pod pole karne, Ismaheel przedłużył głową, a Zahović ze spokojem skierował piłkę do ziemi obok interweniującego Komara.

Do przerwy wynik już się nie zmienił. Po niej Puszcza wróciła bez Cholewiaka, którego zastąpił nowy w klubie Zhukov. Inicjatywę utrzymali gospodarze, ale Żubry miały świadomość, że 1:0 to wynik wymagający tylko jednego udanego ataku. Trójkolorowi szukali podwojenia, tyle że Ismaheel przegrał sam na sam z Komarem, a Puszcza zaczęła tworzyć kolejne stałe fragmenty w tercji gospodarzy. Zapachniało wyrównaniem i tylko pewne wyjścia Szromnika z bramki ratowały gospodarzy. Jego szczęście skończyło się w 87. minucie, gdy nie zdołał dotrzeć do piłki, a Konrad Stępień głową od poprzeczki wyrównał. Na własne życzenie stracili tego gola zabrzanie, a poszukiwanie zwycięstwa skończyło się wraz z niecelnym strzałem Podolskiego w doliczonym czasie.

Statystyki meczu Górnik - Puszcza
Statystyki meczu Górnik - PuszczaFlashscore
Wil jij jouw toestemming voor het tonen van reclames voor weddenschappen intrekken?
Ja, verander instellingen