"Żałuję, bo bardzo mi zależało, by wygrać ten mecz i być w zimie na pierwszym miejscu. Zespół będzie o nie walczyć wiosną".
Szkoleniowiec, którego praca pod Jasną Górą najwyraźniej dobiega końca, podkreślił, że jest dumny z postawy swoich zawodników, którzy zaledwie 66 godzin wcześniej zaczynali mecz w Lidze Konferencji, a z Zagłębiem musieli grać w dziesiątkę. Tego, że rywale mieli przewagę liczebną nie było widać na boisku.
"Jedna akcja przesądziła o wyniku. Nie wyobrażam sobie, byśmy w jedenastu przegrali ten mecz" - powiedział trener Rakowa.
W czwartek Papszun, który poprowadzi jeszcze Raków na Cyprze w meczu Ligi Konferencji z Omonią Nikozja, pozwolił sobie również na pewne refleksje i podsumowania: "Fajne chwile tu spędziłem po powrocie. Mistrzostwo przegrane o jeden strzał... Teraz walka na trzech frontach...".
Podziękował też dziennikarzom za współpracę, a kibicom za wsparcie, choć z częścią komentarzy pod swoim adresem, a zwłaszcza z formą ich prezentacji, się nie zgadza.

Natomiast trener Zagłębia Leszek Ojrzyński, co oczywiste, bardzo cieszył się ze zwycięstwa swojego zespołu i podkreślał klasę przeciwnika, który dopóki grał w pełnym składzie, miał "optyczną przewagę". Zwrócił uwagę, że Zagłębie rozpoczęło spotkanie mając w wyjściowej jedenastce aż ośmiu Polaków, a średnia wieku drużyny - pomijając bramkarza Jaśmina Buricia, to tylko 22,4.
"Cała drużyna haruje i są tego efekty, ale przed nami bardzo trudna runda rewanżowa. Na razie się cieszymy, bo z drużyn grających w pucharach wygraliśmy nie tylko z Rakowem, ale też z Legią i Lechem, a z Jagiellonią był remis. Teraz jesteśmy tuż za ścisłą czołówką ekstraklasy i powalczymy o jak najlepsze miejsce".
