Cztery gole, a wszystkie strzelone przed przerwą - w pierwszym poniedziałkowym spotkaniu Zagłębie Lubin okazało się bezlitosne dla Arki Gdynia. Dziesiąta kolejka PKO BP Ekstraklasy zakończyła się widowiskiem w Lublinie, gdzie Motor zremisował z Radomiakiem Radom.
Motor Lublin - Radomiak Radom (2:2)
Pierwsza połowa, bardzo bezbarwna w wykonaniu obydwu zespołów, niespodziewanie zakończyła się prowadzeniem gości, którzy kilkoma krótkimi podaniami zbliżyli się do pola karnego, a w głównej roli wystąpił strzelec pierwszego gola Zie Ouattara.
Jeszcze w doliczonym czasie pierwszej połowy piłkarze z Radomia mieli szansę na podwyższenie wyniku, ale fatalnym strzałem wysoko nad bramką popisał się Maurides.
Druga odsłona była już ciekawsza, ale poziom spotkania nadal nie zachwycał. Znacznie częściej to goście próbowali strzelać, m.in. w 51. minucie Abdoul Tapsoba potężnym kopnięciem trafił w boczną siatkę, chwilę później próbę strzału z dystansu podjął Jan Grzesik, ale Ivan Brkic nie dał się zaskoczyć, a w 55. min. niecelnie uderzał Maurides.
Gospodarze poważniej zagrozili bramkarzowi Radomiaka w 58. min., kiedy po strzale Bartosza Wolskiego interweniował Filip Majchrowicz, wybijając piłkę na słupek, jednak Wolski dośrodkował do nadbiegającego Karola Czubaka, który zdobył wyrównującego gola.
W 61. min. po główce Marka Bartosa piłka znów znalazła się w siatce bramki gości, jednak analiza tej sytuacji wskazała, iż był spalony.
Gospodarze jednak zdobyli swoją drugą bramkę, kiedy w 79. min. przytomnie w polu karnym zachował się Mathieu Scalet.
W 85. min. trener Radomiaka dokonał dwóch zmian, a jednym z piłkarzy, który pojawił się na boisku był Depu, który po niespełna dwóch minutach wpisał się na listę strzelców ustalając wynik spotkania.

Zagłębie Lubin - Arka Gdynia (4:0)
Spotkanie rozgrywane w Lubinie rozpoczęło się dla gospodarzy wyśmienicie. Już w trzeciej minucie Adam Radwański wykorzystał dokładne dośrodkowanie Josipa Corluki i precyzyjnym uderzeniem głową pokonał Damiana Węglarza. Kibice nie zdążył jeszcze nacieszyć się bramką otwierającą wynik, a już mogli radować się z kolejnego trafienia. Tym razem sprytem w polu karnym wykazał się Leonardo Rocha, który zgubił obrońców i podwyższył prowadzenie "Miedziowych". Dla obu zawodników były to trzecie gole w sezonie. Warto dodać, że Zagłębie zdobyło już 7 bramek w pierwszych 15 minutach pierwszej połowy, więcej niż jakakolwiek inna drużyna w Ekstraklasie w tej kampanii.
Goście nie wyciągnęli jednak wniosków z tych sytuacji. Tuż po upływie pół godziny gry zupełnie niepilnowany Michał Nalepa wyskoczył najwyżej w szesnastce rywali i efektownym lobem głową umieścił piłkę pod poprzeczką. A to nie był koniec show podopiecznych Leszka Ojrzyńskiego, gdyż jeszcze przed przerwą Żółto-Niebieskich pogrążył Radwański, notując dublet.
Zawodnicy Dawida Szwargi nie mieli już nic do stracenia i od pierwszych minut drugiej połowy próbowali wrócić do gry. Częstsze utrzymywanie się przy piłce niewiele jednak dawało, gdyż w starciu z defensywą rywali byli bezradni. Punktem przełomowym mógł być rzut karny, który sędzia Piotr Lasyk podyktował na faul Nalepy na Eduardo Hernandezie, ale okazało się, że wcześniej w tej akcji na spalonym był Marcel Predenkiewicz.

Przyjezdni nie mieli praktycznie żadnych argumentów, choć warto wyróżnić niezwykle aktywnego Kamila Jakubczyka, bohatera Arki z ostatnich tygodni. Zagłębie w końcówce skupiło się już na kontrolowaniu przebiegu gry i utrzymało korzystny wynik, który zapewnił drużynie awans na ósme miejsce w tabeli. Goście niebezpiecznie balansują z kolei na krawędzi strefy spadkowej, od której dzieli ich tylko jeden punkt.