Niedzielny mecz na szczycie Ekstraklasy stał się przedmiotem ogromnych kontrowersji. Po świetnej kontrze gości na 20 minut przed końcem piłkarze Jagiellonii domagali się czerwonej kartki dla obrońcy rywali Josemy. Rallis wychodził sam przed bramkę, upadł ściągnięty w dół przez rywala. Sędzia Bartosz Frankowski zadecydował inaczej.
"Dziękuję drużynie za tę serię, która niestety jest już za nami. Niebywałe jest tak często grać i mieć 18 spotkań bez porażki. Szkoda, że w dodatku w takich okolicznościach seria została przerwana. Ciężko jest racjonalnie ocenić spotkanie po tym, co się wydarzyło. Emocje są duże, rozczarowanie ogromne. Ta sytuacja była w końcowym rozrachunku kluczowa dla wyniku" - mówił gorzko po meczu Adrian Siemieniec.
Według informacji portalu Weszło, po meczu Bartosz Frankowski poszedł do szatni Jagiellonii, by przeprosić za błąd. Nie został wpuszczony, choć piłkarze mieli podziękować za gest. Błąd obciąża zresztą nie tylko Frankowskiego, ponieważ VAR oglądał tę sytuację i nie interweniował.
"Nie chcę zakłamywać rzeczywistości. Jeśli coś jest tak oczywiste, nie będę udawał, że wszystko jest w porządku, jeśli wszyscy widzieli, że powinna być czerwona kartka. Nie wiem, czemu jej nie było, czemu nie zareagował VAR. Jest duży niesmak" – powiedział trener Siemieniec przed powrotem do Białegostoku.
Zaznaczył, że nie może powiedzieć, iż jego zespół przegrał zasłużenie. "Jest duże rozczarowanie, trudno, by było inaczej. Daleki jestem od tego, by zamykać analizę na tej sytuacji. Ciężko to zaakceptować, ale musimy iść dalej" – podsumował.