GKS Katowice - Piast Gliwice (0:2, TRWA)
Motor Lublin - Wisła Płock (1:1)
Szukająca powrotu na szczyt tabeli, Wisła Płock rozpoczęła wyjątkowo blado w Lublinie, oddając kontrolę gospodarzom od pierwszych fragmentów. Kara za bierność przyszła szybko, ponieważ Fabio Ronaldo otworzył wynik już po czterech minutach. Po świetnej wrzutce Stolarskiego z prawej Karol Czubak uderzył w słupek, ale Ronaldo dobił już bez żadnego problemu.
Czubak był bardzo bliski poprawki w 10. minucie, gdy tylko ofiarność Lecoeuche’a uratowała Wisłę przed groźnym strzałem. Trzy minuty później ratunku wydawało się już nie być. Tavares wybił piłkę na tyle niefortunnie, że ta spadała przed samą bramkę i Czubak głową pomógł jej wpaść za linię. Sam jednak nie upilnował linii spalonego i VAR uratował Nafciarzy. Gdy Edmundsson w 27. minucie zagrał piłkę ręką, już nawet sygnał z wozu nie przyszedł z pomocą, Bartosz Wolski położył piłkę na 11. metrze. Uderzył lekko, Leszczyński wyczuł i było tylko 1:0.
Dopiero przed samą przerwą goście pokazali cokolwiek godnego uwagi, kiedy Najemski blokował strzał Marcina Kamińskiego, a Dani Pacheco posłał piłkę przy słupku na aut. Zresztą, jeszcze przed przerwą Luberecki mógł zapewnić podwojenie prowadzenia Motorowi: dograł idealnie do Ronaldo, lecz ten skiksował przy strzale, a piłka wstydliwie wyczołgała się na aut. Trzy zmiany w szatni nie podniosły jakości gry Wisły. Co prawda znacznie częściej gościli pod bramką Motoru, ale bardziej dzięki zdjęciu nogi z gazu przez gospodarzy.
Lublinianie starali się ostudzić mecz, by utrzymać minimalną przewagę. Ale taktyka nie wypaliła – po stałym fragmencie Wisła wyrównała w 77. minucie za sprawą główki Edmundssona i upadku Ivana Brkicia, który nie zdążył z próbą interwencji. Motor musiał wziąć się do pracy i w 83. minucie Czubak posłał przed bramkę znakomitą piłkę. Scalet dołożył nogę, jednak futbolówka poleciała obok bramki. Dopiero rzut wolny z 90. minuty dał oddech. Co prawda strzał Czubaka Leszczyński jeszcze zgasił tułowiem, ale wtedy do dobitki doszedł Scalet i wepchnął piłkę za linię! Trybuny szalały z radości, ale VAR pozwolił dostrzec faul w ataku i gola nie było.

Lechia Gdańsk - Widzew Łódź (2:1)
Jak przyznał w przerwie Mateusz Żyro, planem Widzewa na mecz w Trójmieście była dominacja od pierwszych minut. Zaczęło się nawet nieźle, po pięciu minutach Juljan Shehu wysłał pierwszy sygnał strzałem tuż przy słupku. Szybko jednak proporcje się zmieniły i to Lechia była zdecydowanie bliżej objęcia pełnej kontroli nad meczem. Nacisk pozwolił Kacprowi Sezonienko oddać pierwsze celne uderzenie w 13. minucie, ale Veljko Ilić był czujny.
Po okresie ogromnej przewagi Lechii powinien wpaść gol na 1:0 dla Widzewa. Visus doskonale dostrzegł Baenę wychodzącego prawym skrzydłem, ten przelobował wychodzącego Weiraucha. Przy próbie wybicia piłki potknął się Rodin, ale również Hiszpan skiksował na ostatnim metrze przed bramką i nie zdołał dobić piłki. Matus Vojtko wykopał ją z linii bramkowej, ratując Lechię. Do przerwy utrzymał się impas, ale bramka dla Widzewa ostatecznie padła. W 50. minucie Shehu środkiem wypuścił Sebastiana Bergiera, który wyczekał i huknął pod poprzeczkę poza zasięgiem Weiraucha. Mógł zresztą zaliczyć dublet już pięć minut później, tym razem piłkę posłał blisko słupka.
Stracony gol podziałał na Lechię mobilizująco, a strata gości na własnej połowie pomogła przeprowadzić akcję, po której udało się wyrównać. Perfekcyjne dośrodkowanie Kacpra Sezonienki znalazło Tomasa Bobcka w 59. minucie, a ten zignorował trzech obrońców i precyzyjnym dostawieniem nogi dał remis. Lechia powinna była prowadzić, zamykając rywali w ich tercji na długie minuty. Sam Bobcek uderzał dwukrotnie w kolejnych minutach, a Lechię z uderzenia wybili dopiero jej kibice, zadymieniem powodując długą przerwę w grze.
Mecz nieco przygasł, zanim udało się odbudować impet piłkarzom Lechii. Warto było poczekać, ponieważ gdańszczanie dokończyli swój triumfalny powrót po drugim trafieniu Bobcka w 90+6. minucie! Tym razem Camilo Mena wrzucił mu piłkę na głowę, a ten z najwyższą łatwością dał zwycięstwo i został najlepszym strzelcem Ekstraklasy. Lechia pozostaje w strefie spadkowej, ale gdyby nie karne punkty, byłaby już w górnej połowie tabeli. A Widzew? Ma tylko punkt z trzech ostatnich meczów ligowych.

