Trener Arki liczy w sobotnim meczu w Gdyni z wiceliderem Ekstraklasy Cracovią na odpowiednią reakcję swoich piłkarzy po ostatniej porażce 0:4 w Lubinie z KGHM Zagłębiem oraz na sportową złość. – Nie przewiduję natomiast rewolucji w składzie - stwierdził Dawid Szwarga.
Do sobotniego meczu z Cracovią, który rozpocznie się w sobotę o godz. 20.15, zawodnicy Arki przystąpią po fatalnym występie w Lubinie, gdzie przegrali z KGHM Zagłębiem 0:4. Po siedmiu minutach żółto-niebiescy przegrywali 0:2, a wszystkie bramki stracili w pierwszej połowie.
"Nie tylko na konferencji, ale od razu po ostatnim gwizdku powiedziałem zawodnikom w twarz, że będę ich rozliczał za ten mecz. Zresztą mówili też o tym sami gracze, bo w Lubinie w szatni posiedzieliśmy dłużej niż zawsze. Zależało mi, aby poznać ich perspektywę, co się wydarzyło w pierwszej połowie. Negatywne emocje u kibiców po porażkach są normalne. Nie można tego zmierzyć, ale po meczu w Lubinie nie było bardziej wkurzonej osoby niż ja" - powiedział Szwarga w czwartek na konferencji prasowej w Gdyni.
Szkoleniowiec Arki uważa, że jego drużyna była w stanie w tym spotkaniu zapobiec utracie tych goli.
"Grając wcale nie dobrze tylko solidnie, można ich było uniknąć. Rozumiem, że można stracić do przerwy bramkę, dwie, ale nie cztery. Nie oczekuję od wszystkich zawodników fajerwerków, tylko aby wykonywali swoją pracę na dobrym poziomie. Można nazwać naszą sytuację kryzysem, wpadką, bądź słabym momentem, ale trzeba tym umiejętnie zarządzać" – podkreślił.
Na wyjeździe gdyński beniaminek spisuje się fatalnie – w sześciu takich spotkaniach wywalczył tylko punkt, strzelił zaledwie jednego gola, a stracił aż 12.
Skuteczność Arki również pozostawia wiele do życzenia. W 10 meczach gdynianie zdobyli jedynie pięć bramek – najmniej w ekstraklasie.
"Jeśli nie ma bazy w obronie to w ataku też się ciężej gra. To słowa znacznie lepszych trenerów ode mnie. Dzięki temu możemy pokazać swój potencjał w ataku. Prezentowaliśmy to w meczach z Widzewem i Motorem, były w nich zalążki dobrych akcji, także na połowie przeciwnika" – ocenił.

W trzech ostatnich ligowych występach gdynianie zdobyli punkt i nie zdołali w nich trafić do siatki. Także z tego względu plasują się tuż nad strefą spadkową. Szwarga nie jest zadowolony z dorobku zespołu, nie wyznaczył jednak sobie punktowego ultimatum.
"Nie usłyszałem też takiego ultimatum ze strony zarządu klubu, jednak każda porażka nie wzmacnia przecież mojej pozycji. Nie jestem w tym sporcie od wczoraj. Jeśli nie będzie wyników to żaden trener się nie utrzyma. Mam pełną tego świadomość i mogę jedynie skupić się na tym, na co mam wpływ, czyli na przygotowaniu kolejnej jednostki treningowej oraz zespołu do następnego meczu i znalezienia optymalnej "11". W tym kierunku idzie moja energia" – dodał.
Według trenera żółto-niebieskich najważniejszą cechą każdego sportowca jest umieć zareagować na porażkę.
"Trzeba mieć w sobie sportową złość, żeby nie zgadzać się na to, w jaki sposób wyglądaliśmy jako drużyna w pierwszej połowie w Lubinie. Ta reakcja ma być widoczna, bez względu na rywala i miejsca rozegrania meczu. Liczę, że tak się stanie, a do tego dołożymy elementy, nad którymi teraz pracowaliśmy. Na pewno nie zrobimy w spotkaniu z Cracovią rewolucji w składzie" – zaznaczył.
Druga w tabeli Cracovia poniosła do tej pory tylko jedną porażkę – 10 sierpnia uległa w Białymstoku Jagiellonii 2:5. Trener gospodarzy nie ukrywa, że szczególną uwagę trzeba zwrócić na Filipa Stojilkovica, który z sześcioma trafieniami jest jednym z trzech liderów klasyfikacji strzelców.
"Szwajcarski napastnik dobrze czuje się w przestrzeni i czeka na długie piłki z linii obrony. Wie o tym cała ekstraklasa, ale jedna rzecz to wiedzieć, a druga to umieć temu zaradzić. Na pewno takie kluczowe i wysokiej jakości podanie może posłać mu Mateusz Klich" - podsumował.