Szkoleniowiec Wisły Mariusz Misiura swoją wypowiedź na pomeczowej konferencji zaczął od gratulacji dla Radomiaka z okazji jubileuszu.
"115 lat to bardzo dużo czasu. Przeczytałem na schodach Wisły Kraków takie słowa, że jak kogoś szanujesz, to przygotuj się do niego jak najlepiej. I z takiego szacunku chciałem zrobić wszystko, żeby moja drużyna zaprezentowała tutaj jak najlepiej, nie chciała być w tym święcie tylko tłem, ale głównym bohaterem" - stwierdził.
Zdaniem Misiury jego zespół pokazał charakter, bo Radomiak lepiej "wszedł" w mecz i objął prowadzenie.
"Straciliśmy bramkę i to było coś niesamowitego, że będąc taką małą garstką grupą ludzi, w takim powiedziałbym 'piekiełku', potrafiliśmy znaleźć w sobie siłę, podnieść się i wyrównać" - zauważył.
Misiura pochwalił także bramkarza Rafała Leszczyńskiego, który popisał się świetną interwencją w sytuacji sam na sam z Rafałem Wolskim.
"W drugiej połowie się troszeczkę zagotowało między ławkami. Jestem bardzo emocjonalnym człowiekiem, który ma z każdym zawodnikiem taką bardzo, może nie bliską, ale wewnętrzną relację. Doszedł do nas przed tym sezonem Tomas Tavares, który grał na bardzo wysokim poziomie i miał dwa razy zerwane więzadła krzyżowe. I dzisiaj ten faul, uważam, że z premedytacją, z dużym impetem, gdyby został czysto trafiony, to byłoby równoznaczne z końcem kariery, więc to była normalna reakcja w obronie świetnego zawodnika, świetnego człowieka. Dlatego teraz na spokoju mogę przeprosić Radomiaka, że doszło między nami do jakiejś tam awanturki" - wyjaśnił.
"Dopisujemy punkt do naszego dorobku. Czwarty mecz z rzędu bez porażki. Teraz przed nami odpoczynek i w poniedziałek mecz z Pogonią Szczecin" - podsumował Misiura.

Szkoleniowiec Radomiaka Radom, Joao Henriques, nie miał wątpliwości, że jego zespół zagrał dobry mecz, ale nie był zadowolony z wyniku.
"Wypracowaliśmy lepsze okazje, oddaliśmy więcej strzałów, mieliśmy większe posiadanie piłki, ale graliśmy z rywalem, który szczególnie w drugiej połowie skupił się na kontratakach i na tym, żeby mieć więcej zawodników pod linią piłki. Szukaliśmy wszelkich sposobów, żeby wygrać mecz – skrzydeł, strzałów z dystansu, ale nie zdobyliśmy zwycięskiej bramki" - stwierdził.
Portugalczyk zwrócił uwagę, że strata gola z rzutu karnego była trudną sytuacją dla jego drużyny.
"Wisła nie miała zbyt wiele okazji – jeden, dwa strzały, kilka dośrodkowań i stałych fragmentów, mieliśmy sytuację pod kontrolą. Nie jesteśmy usatysfakcjonowani wynikiem, ale akceptujemy go, bo taka jest piłka. Lepszy zespół na boisku nie wygrał. Chcieliśmy bardzo to zrobić i podarować klubowi oraz kibicom prezent. Znowu mamy tylko jeden punkt, chociaż powinniśmy skończyć spotkanie z trzema" - podkreślił Henriques.
