Arsenal w meczu z Newastle bronił drugiej pozycji w lidze, która daje spokojny awans do Ligi Mistrzów oraz świadomość bycia wicemistrzem kraju. Sroki chciały z kolei zaatakować z trzeciej pozycji i poprawić swój dorobek, czując na plecach oddech Chelsea, Manchesteru City, Aston Villi i Nottingham.
Na Emirates Stadium to goście lepiej weszli w meczu, ponieważ już po pierwszym kwadransie David Raya miał aż pięć interwencji, a przynajmniej trzy z nich były obronami na bardzo wysokim poziomie, w których spokojnie mogła paść bramka. Hiszpan powstrzymał jednak wszystkie te próby, a do końca meczu nie został już ani razu zatrudniony przez ofensywę gości.
Kanonierzy ospale weszli w meczu, od czasu do czasu pojawiali się w szesnastce Nicka Pope'a, ale nie mieli stuprocentowych okazji. Wygrali jednak mecz bez ani jednej setki, ponieważ o ich zwycięstwie przesądził gol w drugiej połowie Declana Rice'a, który uderzył spoza pola karnego i nie dał szans swojemu rodakowi w bramce Srok.
Cały mecz na środku defensywy Arsenalu rozegrał Jakub Kiwior, który ma za sobą bardzo udane zawody. W drugiej połowie tworzył on parę środkowych obrońców z Riciardo Calafiorim po zejściu z boiska Williama Saliby i dyrygował formacją obronną Kanonierów.

W Leicester mecz z Ipswich nie miał już wielkiego sportowego znaczenia, ponieważ oba kluby spadły już hukiem z Premier League, ale miał gigantyczne znaczenie emocjonalne i sentymentalne dla każdego fana Lisów, a tak naprawdę każdego kibica Premier League. Swój 500. i ostatni mecz w barwach tego klubu rozgrywał bowiem Jamie Vardy, czyli żywa legenda klubu z King Powe Stadium.
Nie było żadnym zaskoczeniem, że koledzy szukali Anglika, by pomóc mu zdobyć 200. bramkę w barwach Leicester. Pierwszą okazję Vardy zmarnował, ponieważ za długo ustawiał sobie piłkę do oddania strzału, ale już w 28. minucie dostał piłkę w polu karnym od Jamesa Justina i w swoim stylu nie dał szans bramkarzowi gości. Stadion ogarnęła ekstaza radości.
W drugiej połowie wynik na 2:0 mocnym strzałem po bliższym słupku ustalił Kasey McAteer, ale umówmy się - to co najważniejsze odbyło się przed, a także po tej bramce. Po meczu cały stadion żegnał bowiem Vardy'ego, a na trybunach pojawiło się wielu członków zespołu, który w sezonie 2015/16 zdobywał mistrzostwo Anglii. Był tam także Marcin Wasilewski.
Niestety w dużo gorszym stylu West Ham pożegnał Łukasza Fabiańskiego. Młoty opublikowały rano wzruszający filmik z jego udziałem, a potem Polak nie znalazł się w wyjściowanym składzie desygnowanym do gry z Nottingham przez Grahama Pottera i nie pojawił się na placu gry w jego trakcie.
Później Fabiański przed kamerami Viaplay nie ukrywał swojego rozgoryczenia, że nie dostał okazji, by chociaż na chwilę pojawić się na boisku i dostać okazję pożegnania się z kibicami po siedmiu latach.
West Ham przegrał z walczącym o Ligę Mistrzów Nottingham 1:2. Wynik po okropnym błędzie Alphonse'a Areoli, który grał w miejscu Fabiańskiego, otworzył Morgan Gibbs-White, a w drugiej połowie strzałem głową podwyższył Nikola Milenković. West Ham odpowiedział pięknym trafieniem Jarroda Bowena.
W ostatnim z popołudniowych meczów Brentford przegrało 2:3 z Fulham. Gole dla gospodarzy zdobyli Yoane Wissa i Bryan Mbeumo, który nie wykorzystał okazji na skompletowanie dubletu, ponieważ zmarnował rzut karny. Dla gości trafili Raul Jimenez, a także Tom Cairney i Harry Wilson, którzy odwrócili wynik meczu golami w 68. i 70. minucie.