Początek spotkania miał wymarzony scenariusz dla wszystkich sympatyków The Blues. Już w 4. minucie Pedro Neto wypuścił lewą stroną Alejandro Garnacho, a Argentyńczyk z dość ostrego kąta posłał strzał, który pokonał Robina Roefsa. Do tej pory 22-letni Holender nie przyzwyczaił do wpuszczania takich bramek w Premier League.
Gospodarze nie poszli jednak za ciosem i doigrali się już w 22. minucie po klasyce gatunku, jeśli mówimy o bramkach Sunderlandu - czyli po akcji bramkowej rozpoczętej wyrzutem z autu. Nordi Mukiele posłał daleki wyrzut w pole karne Chelsea, a po kotłowaninie w polu bramkowym piłkę do siatki zapakował Wilson Isidor.

Podopieczni Enzo Mareski starali się oczywiście jeszcze przed przerwą wrócić na prowadzenie, ale tak naprawdę nie byli w stanie wykreować sobie żadnej dobrej okazji na gola. A co gorsza, kontynuacja tego stanu rzeczy miała miejsce w drugiej połowie. Marc Guiu i Joao Pedro byli jakby nieobecni, Enzo Fernandez operował nieco niżej niż w poprzednich meczach, a powiem świeżości wniosło dopiero wprowadzenie na boisko Estevao po godzinie gry.
Roefs nie był jednak specjalnie zatrudniany przez atakujących gospodarzy, a ostateczny cios należał do gości. W trzeciej minucie doliczonego czasu gry piłkę na wolne pole dostał Brian Brobbey, który jednak miał przy sobie towarzystwo stoperów Chelsea i wydawało się, że nic z tego ataku nie ulepi. Napastnik przytrzymał jednak piłkę w szesnastce, poczekał na posiłki i wystawił futbolówkę do Chemsdine Talbiego, który posłał ją niczym bilę do łuzy tuż przy słupku, nie dając szans bramkarzowi i zapewniając zwycięstwo Czarnym Kotom.
W wirtualnej tabeli beniaminek z Sunderlandu przesuwa się więc na drugie miejsce w tabeli Premier League i ma 17 oczek po 9 meczach. Chelsea zakończy tę serię gier najwyżej na siódmej lokacie.
