Burnley - Arsenal (0:2)
Gospodarze wyszli na boisko pełni wiary we własne możliwości, ale wytrawni rywale z Londynu szybko sprowadzili ich na ziemię. Podopieczni Mikela Artety objęli prowadzenie tuż po upływie kwadransa, kiedy po rzucie rożnym i małym zamieszaniu w polu karnym do siatki trafił Viktor Gyokeres. Szwedzki napastnik strzelił swojego czwartego gola w tym sezonie Premier League, trafiając po raz pierwszy od 13 września i meczu z Nottingham Forest.
"The Gunners" poszli za ciosem i tworzyli kolejne szanse. Martin Dubravka uratował swój zespół po kąśliwym strzale Bukayo Saki, a po chwili dobitkę Leandro Trossarda na linii bramkowej zablokował Quilindschy Hartman. W końcówce pierwszej połowy słowacki bramkarz "The Clarets" był już jednak bez szans. Declan Rice wykorzystał idealne dogranie Belga, podwyższając prowadzenie swoim czwartym golem w kampanii.
Po zmianie stron na boisku działo się już niewiele. Piłkarze Arsenalu kontrolowali przebieg gry, a rywale nie potrafili zagrozić bramce Davida Rai. Gospodarzom brakowało także szczęścia, gdyż w samej końcówce strzał Marcusa Edwardsa trafił w słupek. Dzięki zwycięstwu Kanonierzy umocnili się na pierwszym miejscu w tabeli Premier League, z kolei Burnley ma tylko dwa punkty przewagi nad strefą spadkową.

Nottingham - Manchester United (2:2)
Początkowo w spotkaniu na City Ground przeważali gospodarze, ale zawodziła ich skuteczność. W dodatku już w 14. minucie z powodu kontuzji murawę musiał opuścić jeden z liderów drużyny, Douglas Luiz, którego zastąpił Ryan Yates. W końcu do ofensywy odważniej ruszyli faworyci, czyli zawodnicy trenera Rubena Amorima, dla których mecz był okazją do podtrzymania serii trzech zwycięstw z rzędu.
Mnóstwo okazji swoim kolegom kreował Bruno Fernandes i w końcu z jego dośrodkowania skorzystał Casemiro. Brazylijczyk wyskoczył najwyżej w polu karnym po rzucie rożnym i precyzyjnym, a przy tym mocnym uderzeniem głową zdobył swojego trzeciego gola w tej kampanii Premier League.

Wydawało się, że "Czerwone Diabły" mają wszystko pod kontrolą, ale początek drugiej odsłony przypomniał fanom wszystkie koszmary z tego sezonu. Tuż po wznowieniu gry do wyrównania doprowadził Morgan Gibbs-White, a dosłownie dwie minuty później prowadzenie ekipie Seana Diche'a zapewnił Nicolo Savona.
Goście rzucili się do odrabiania strat, ale długo nie mogli przebić się przez szczelną defensywę Forest. Wydawało się, że tak samo będzie w 82. minucie, kiedy obrońcy wybili piłkę po rzucie rożnym, ale natychmiast dopadł do niej Amad Diallo i fantastycznym wolejem przywrócił równowagę.
Obie drużyny szukały jeszcze szans na zadanie ostatecznego ciosu, w końcówce kolejny niebezpieczny strzał oddał Diallo, ale drogę do bramki zablokował Murillo. Podział punktów sprawił, że Manchester United awansował na piąte miejsce, przeskakując miejskich rywali, a Nottingham nadal zajmuje pozycję w strefie spadkowej.
