Patrząc pod kątem sytuacji w tabeli i aspiracji obu drużyn - mecz ten nie miał już większego znaczenia. Goście są zdegradowani do Championship i pogodzeni ze swoim losem, a Everton jedynie broni 13. pozycji w tabeli. Z uwagi na pożegnanie ze swoim wieloletnim stadioniem atmosfera na i wokół Goodison Park była jednak wyjątkowa, a The Toffees na pewno chceli wygrać takie emocjonalne spotkanie.
I zaczęło się dla nich idealnie - już w 6. minucie Iliman Ndiaye wszedł w drybling na małej przestrzeni na granicy szesnastki i oddał płaski strzał po dalszym słupku poza zasięgiem Aarona Ramsdale'a. To właśnie Senegalczyk był gwiazdą dzisiejszego meczu, bo to także on w doliczonym czasie gry do pierwszej połowy podwyższył prowadzenie i skompletował dublet. Tym razem wszedł w drybling z samym Ramsdalem i posłał piłkę do pustej bramki.
Bez gola zawody skończył za to Beto, który robił co mógł, by wpisać się na listę strzelców, ale dwukrotnie jego gole były nieuznawane ze względu na pozycje spalone, a w innych sytuacjach nie trafiał w bramkę lub nie był w stanie pokonać angielskiego bramkarza.
Southampton było dzisiaj za to tylko tłem całego wydarzenia. Gracze z St. Mary's prawdopodobnie myślami są już na wakacjach po tym, jak przed tygodniem udało im się wyrwać punkt, który sprawił, że nie są najgorszym zespołem w historii Premier League. Jana Bednarka zabrakło dziś w kadrze meczowej Świętych z powodu lekkiego urazu.