Arsenal wszedł na boisko nabuzowany, ale po serii ataków dostał gola, na którego kompletnie nie umiał znaleźć odpowiedzi. Dopiero w ostatnich minutach Merino i Gabriel zdołali odwrócić losy meczu, przedłużając nadzieję, że ten sezon może być dla Kanonierów naprawdę przełomowy. Po serii porażek w Newcastle, w końcu udało się podbić północ Anglii.
Tylko jedno zwycięstwo w pięciu meczach i spora niemoc przed bramkami rywali – nie takiego początku sezonu chcieli kibice Newcastle. Ale skoro jesteśmy przy niemocy, to Arsenal był ostatnio kompletnie bezradny na St. James’ Park, bez gola od ponad dwóch lat. Musiał to zmienić w niedzielę, by doskoczyć do czołówki.
Sprawdź szczegóły meczu Newcastle – Arsenal

Kanonierzy zaczęli strzelanie bardzo szybko, już po minucie Viktor Gyokeres miał na koncie celną główkę po rzucie wolnym Rice’a. Zanim minęło pięć minut, Eberechi Eze zmusił Nicka Pope’a do świetnej interwencji, po której piłka minęła słupek.
Gyokeres próbował jeszcze raz (zablokowany) zanim w 14. minucie w walce sam na sam z bramkarzem padł w polu karnym. Początkowo arbiter pokazał na wapno, ale wezwany przed ekran dostrzegł, że Pope przed spowodowaniem upadku Szweda dotknął piłkę: karnego brak. Goście nie chcieli się zatrzymać i w 25. minucie próbował Calafiori, a po nim Trossard obił słupek.
Na tle kolejnych fal Arsenalu mocny strzał Anthony’ego Gordona chwilę później wydawał się odosobniony. Zatrzymywani przez Pope’a byli jeszcze Eze i Pope zanim to Newcastle objęło prowadzenie. W 34. minucie piłka z rzutu wolnego trafiła na głowę Nicka Woltemade, a ten pokonał Davida Rayę.
Od tego momentu Arsenal nie tworzył już równie wielu okazji i do przerwy nie udało się odwrócić wyniku. Tuż po jej zakończeniu Woltemade obił poprzeczkę, ale można było odetchnąć – był spalony. Kolejne szanse tworzyli Eze i Timber pod bramką gospodarzy, jednak Pope pozostawał jak ściana. W rewanżu Joelinton bez powodzenia szukał dalszego słupka, a po 65 minutach udało się zablokować Murphy’ego.
Bramkowa niemoc Arsenalu coraz bardziej przypominała klątwę, gdy Gyokeres nie mógł wstrzelić się na 20 czy na 10 minut przed końcem. I dopiero w ostatnich fragmentach impas udało się przełamać, gdy rozegranie rzutu rożnego skończyło się wrzutką Rice’a trąconą głową przez Mikela Merino. Kanonierzy wyrównali, lecz mogli to błyskawicznie stracić: VAR analizował potencjalny rzut karny po ręce Gabriela, ostatecznie nieprzyznany.
Do samego końca londyńczycy walczyli o decydującego gola, licząc nawet na rzut karny po kolejnym kontakcie ręki rywala z piłką. Ale taka decyzja nie okazała się potrzebna, w 90+6. minucie rzut rożny - a jakże! - zakończył się główką Gabriela. Gospodarze próbowali jeszcze wyrównać, lecz brakło im czasu. Kanonierzy, choć dopiero po kanonadzie 20 strzałów, wygrywają na St. James Park.
