W sobotni wieczór na Gtech Community Stadium Liverpool stał przed widmem czwartej porażki z rzędu w Premier League, a piątej z rzędu podczas wyjazdu do Londynu. Tak niepokojący cykl wyjazdów do stolicy nie zdarzył się od 1970 roku i Arne Slot z pewnością chciał go uniknąć.
Sprawdź szczegóły meczu Brentford – Liverpool
Zasłużona zaliczka dwóch goli
Pszczoły od pierwszych minut starały się pokazać faworytom, że na zachodzie Londynu punkty nie przyjdą im łatwo. Choć chyba mało który kibic oczekiwał prowadzenia już po pięciu minutach. Tymczasem w 6. minucie Kayode wrzucił piłkę z autu na głowę Ajera, a ten przedłużył do Dango Ouattary, który na dalszym słupku soczyście uderzył bez przyjęcia.
The Reds szukali swoich okazji, ale Mo Salah w 10. minucie zdołał tylko staranować Kellehera w walce o piłkę, a 10 minut później Florian Wirtz spektakularnie zmarnował świetne dogranie piętą od Ekitike w polu karnym.
Piłkarze z Londynu zaczęli rozglądać się za drugim trafieniem po półgodzinie, chwilami solidnie spychając gości do ich tercji defensywnej. W 32. minucie Jordan Henderson szukał szczęścia z dystansu po ziemi, posyłając piłkę obok słupka. Z kolei Mikkel Damsgaard w 39. huknął z daleka górą, zmuszając Mamardaszwilego do przeniesienia piłki nad poprzeczką.
Gdy mistrzowie Anglii zdołali się oswobodzić i ruszyli do ofensywy, nadziali się na kontrę po stracie duetu Ekitike-Wirtz. Damsgaard doskonale wypatrzył ruch Kevina Schade. Niemiec zaś niskim uderzeniem pokonał gruzińskiego golkipera. Miejscowi chcieli zejść do szatni z prowadzeniem 2:0, jednak sędzia przedłużył doliczony czas z trzech do pięciu minut, umożliwiając Kerkezowi przecięcie piłki z prawej strony i zaliczenie gola kontaktowego.
Gol Kerkeza tylko rozjuszył Brentford
Piłkarze i fani Brentfordu byli wściekli na arbitra, który nie wrócił już z szatni (Simona Hoopera zastąpił Tim Robinson). Wyszedł z niej za to równie energiczny rój Pszczół, który napastliwym pressingiem ponownie zepchnął Liverpool do defensywy.
W pierwszych 10 minutach drugiej połowy Mamardaszwili dwukrotnie ratował kolegów, w tym efektownie po kolejnej próbie Damsgaarda z dystansu. Nieustępliwość Brentfordu opłaciła się po godzinie, gdy Virgil van Dijk faulował na linii pola karnego, a Igor Thiago ze spokojem przywrócił dwubramkowe prowadzenie.
Cztery zmiany Arne Slota na niewiele się zdały – londyńczycy świetnie w kolejnych fragmentach kontrolowali grę. Tymczasem mistrzom Anglii wyraźnie brakowało błysku, powielali nieskuteczne schematy, a rosnąca frustracja oznaczała faule, z których skrzętnie korzystali gospodarze. Dopiero Szoboszlai w 89. minucie ruszył, przejął piłkę na skrzydle i natychmiast dograł do Salaha, który zapewnił bramkę kontaktową.
Piłkarze BFC nie odpuścili i natychmiast szukali kolejnego trafienia, prowadząc do kolejnej dużej kontrowersji sobotniego wieczoru: Virgil ręką uderzył Igora Thiago w polu karnym, ale mimo konsultacji z VAR nie było rzutu karnego dla Brentfordu. Nie dostali jedenastki? Więc uporczywie trzymali piłkę pod bramką Liverpoolu, wygrywając kolejne stałe fragmenty. W ostatnich doliczonych minutach The Reds napierali nawet w jedenastu, ale Kelleher świetną obroną zakończył mecz w 90+11. minucie.

