Najwięcej emocji mieliśmy na południowym wybrzeżu Wysp Brytyjskich, ponieważ tam Bournemouth pokonało 2:1 Brighton. Strzelanie zaczął w pierwszej połowie Alex Scott, a tuż po przerwie wyrównał Kaoru Mitoma, który strzałem głową po kapitalnym dośrodkowaniu Yankuby Minteha skierował piłkę do siatki.
Niecały kwadrans po golu wyrównującym Jan Paul Van Hecke faulował jednak w swoim polu karnym Evanilsona, sędzia wskazał na rzut karny, a do piłki podszedł Antoine Semenyo, który pewnym strzałem pokonał Barta Verbruggena. Tym samym Wisienki po falstarcie sezonu na Anfield, odniosły trzecie zwycięstwo z rzędu.

Na St. James's Park swoje konto bramkowe w Anglii otworzył Nick Woltemade, który zadebiutował dziś w barwach Srok po głośnym transferze ze Stuttgartu. Wysoki Niemiec wykorzystał dośrodkowanie Jacoba Murphy'ego i mocnym, ale także precyzyjnym uderzeniem głową w 29. minucie wpakował piłkę do bramki Wolves, ustalając jednocześnie wynik meczu.
Newcastle zdecydowanie przeważało i zasłużyło na trzy punkty, a szczególnie widoczny był Murphy, który oddał dziś wiele strzałów na bramkę rywali, ale ostatecznie musiał zadowolić się jedynie asystą.

W Londynie Fulham rzutem na taśmę pokonało za to Leeds 1:0. Na Craven Cottage pachniało podziałem punktów, ale w 94. minucie meczu ogromnym pechowcem okazał się Gabriel Gudmundsson. Obrońca Leeds przy interwencji po rzucie rożnym dla gospodarzy wpakował piłkę do własnej siatki i wysiłki całego zespołu poszły w tym momencie na marne.
Niewiele można za to napisać o pozostałych dwóch spotkaniach. Mecze Crystal Palace - Sunderland i Everton - Aston Villa zakończyły się bowiem bezbramkowymi remisami co oznacza, że drużyna Unaia Emery'ego po czterech kolejkach wciąż nie ma na koncie żadnego gola w tym sezonie.