W pierwszym meczu pod wodzę Nuno Espirito Santo londyńczycy zremisowali z Evertonem nad wodami Mersey, w drugim ulegli Arsenalowi na północy Londynu. Dopiero trzecie starcie, z Brentford u siebie, miało pokazać kibicom Młotów nowe oblicze zespołu po zmianie trenera.
Sprawdź szczegóły meczu West Ham – Brentford

Niestety, na London Stadium powodów do optymizmu było dla gospodarzy niewiele. Owszem, Mateus Fernandes czy Jarrod Bowen dochodzili do strzałów w pierwszych 20 minutach, ale bez zagrożenia bramce gości z zachodu Londynu. To goście nadawali ton, kontrolując piłkę częściej i konstruując znacznie lepsze akcje. Po półgodzinie powinni byli prowadzić, ale Igor Thiago obił poprzeczkę.
Zanosiło się na bezbarwne i rozczarowujące dla Brentford bezbramkowe 45 minut. Nawet stałe fragmenty nie dawały im efektu, jak rzut rożny z 40. minuty, po którym Dango Ouattara nieznacznie przestrzelił. Ostatecznie jednak udało się otworzyć wynik w 43. minucie, kiedy Kevin Schade nieczysto dograł do Igora Thiago, a ten – po ręce Areoli – zdołał zmieścić piłkę w siatce.
Gościom odgryzł się Jarrod Bowen w 45+5. minucie, jednak jego uderzenie w poszukiwaniu dolnego rogu obronił Kelleher. Mało tego, Pszczółki użądliły raz jeszcze w doliczonym czasie, ale VAR odebrał dublet Brazylijczykowi. Choć fani WHU odczuli ulgę, to schodzących gospodarzy żegnały gwizdy. Bo i oklaskiwać ich nie bardzo było za co.
Mimo wyniku na styku nie było mowy o realnym powrocie Młotów. To wciąż goście mieli więcej z gry i powinni byli podwyższyć po godzinie. Na początku 62. minuty Schade huknął mocno z główki w poprzeczkę, a kilka minut później Thiago ponownie testował Areolę. Wprawdzie przegrał walkę i spalił, lecz takich okazji Młoty mogły tylko pozazdrościć.
Gdy w końcu Bowen doszedł do kolejnego strzału w 72. minucie, skiksował tak potwornie, że piłka poleciała w górne rejony trybun. W znacznie trudniejszym położeniu Keane Lewis-Potter w 85. minucie był nieporównanie bliżej umieszczenia rogala z dystansu w bramce WHU.
Choć Młotom nie należał się remis, w doliczonym czasie Paqueta doszedł do uderzenia ze skraju pola karnego. Posłał ją parędziesiąt metrów nad bramką. Nic, kompletnie nic nie wychodziło, tymczasem szybki atak w ostatnich sekundach dał Brentford gola na 2:0. Wprowadzony w doliczonym czasie Mathias Jensen dobił bezradny West Ham petardą pod poprzeczkę. Jedynym pocieszeniem był fakt, że trybuny były już pustawe...
