Trener Xabi Alonso doskonale zdawał sobie sprawę, że outsiderzy nawet wielkim faworytom mogą narobić sporo problemów, o czym świadczą wczorajsze męczarnie Barcelony. Dlatego szkoleniowiec, choć dokonał kilku zmian w składzie, to zachował w nim najskuteczniejszą broń drużyny - Kyliana Mbappe. I jak się wkrótce okazało, wiedział co robi.
Francuz od pierwszych minut stwarzał mnóstwo zagrożenia, w efektowny sposób mijając nieco zdezorientowanych defensorów gospodarzy. Pierwszy celny strzał oddał już w czwartej minucie, ale Jaime Gonzalez nie dał się zaskoczyć. Po chwili bramkarz obronił również uderzenie Endricka, który był wyraźnie podekscytowany możliwością gry, gdyż w spotkaniach LaLiga i Ligi Mistrzów głównie siedzi na ławce rezerwowych.
Goście wciąż atakowali, a rywale bronili się dzielnie, jednak w końcówce pierwszej połowy sami pomogli "Los Blancos" w rozwiązaniu worka z bramkami. W 40. minucie Marcos Moreno zagrał piłkę ręką w polu karnym, a sędzia od razu podyktował "jedenastkę". Weryfikacji nie było, gdyż na tym etapie rozgrywek nie ma systemu VAR, ale powtórki telewizyjne potwierdziły, że arbiter podjął słuszną decyzję. Szansę wykorzystał Mbappe, zdobywając swoją trzecią bramkę w Copa del Rey. Jego trafienie oznaczało, że Real Madryt strzelił gola w ostatnich 11 meczach Pucharu Króla.
Francuz przyczynił się także do podwyższenia prowadzenia tuż przed przerwą. Wówczas po kapitalnym minięciu obrońcy wbiegł w pole karne, a jego podanie przy próbie interwencji pechowo odbił Manu Farrando, pokonując własnego bramkarza.
Emocje w końcówce
W drugiej odsłonie przyjezdni przez długi czas kontrolowali przebieg gry, nie forsując przy tym tempa. W tym czasie kibice zgromadzeni na Estadio El Prado mieszczącym 5000 widzów podziwiali paradę bramkarza Talavery po strzale z rzutu wolnego Ardy Gulera oraz niecelne uderzenie Pitu.
Wydawało się, że drużyna z Madrytu spokojnie utrzyma korzystny wynik, ale wystarczyła chwila dekoncentracji, by przeciwnicy zdobyli gola kontaktowego. W 80. Nahuel Arroyo wykorzystał błąd obrony i zamknął płaskie dośrodkowanie Manuela Farrando, wywołując wielką radość na trybunach.
Końcówka była więc emocjonująca. Tuż przed końcem regulaminowego czasu gry po strzale z dystansu i fatalnym błędzie bramkarza prowadzenie na 3:1 podwyższył Mbappe. Gospodarze zadbali jednak o kolejną niespodziankę, kiedy w 91. minucie Lunina uderzeniem z rzutu wolnego pokonał Argentyńczyk Gonzalo Di Renzo.
W końcówce bramkarz "Królewskich" wspaniałą interwencją uchronił swój zespół przed ewentualną dogrywką, zatrzymując próbę Isaiaha Navarro. Real mimo nerwów w końcówce zapewnił sobie zatem awans do 1/8 finału Pucharu Króla, ale dzielni gospodarze i ich kibice z pewnością zapamiętają ten wieczór na długo.

Nerwy na Majorce, bohater Vallejo
O awans do kolejnej rundy musiał drżeć także miejski rywal Realu, czyli Atletico. Zawodnicy Diego Simeone prowadzili już 3:1 z CD Atletico Baleares po dwóch golach Antoine Griezmanna i trafieniu Giacomo Raspadoriego, ale w końcówce sędzia podyktował dla gospodarzy dwa rzuty karne. Na szczęście dla "Los Colchoneros" Jaume Tovar nie wykorzystał swojej szansy, a bramka Mouhamadou Keity padła zbyt późno, by ekipa z Majorki mogła myśleć o niespodziance.
Interesująco było także w Albacete, gdzie w samej końcówce do dogrywki z Celtą Vigo doprowadził był zawodnik Realu Madryt, Jesus Vallejo. To również on przypieczętował sensacyjny awans drużyny z LaLiga2, wykorzystując rzut karny w serii jedenastek. Co ciekawe, goście nie zdołali zamienić na gola żadnej z trzech szans, mylili się Oscar Mingueza, Hugo Alvarez i Iago Aspas.
Do niespodzianek doszło także w Leon, gdzie Cultural Leonesa wyeliminował Levante, a także w Santander, w którym miejscowy Racing wygrał z Villarreal. Po dogrywce drużynę z niższej klasy rozgrywkowej, Huescę, pokonała natomiast Osasuna, a w pojedynku drużyn z LaLiga Deportivo Alaves okazało się lepsze od Sevilli.
