Więcej

Pucharowy wtorek: Niebywały powrót Polonii Warszawa, Wisła Kraków nie obroni Pucharu Polski!

Zaktualizowany
Pucharowy wtorek: Puszcza pierwszą drużyną w ćwierćfinale Pucharu Polski!
Pucharowy wtorek: Puszcza pierwszą drużyną w ćwierćfinale Pucharu Polski!SOPA Images / Sipa Press / Profimedia
Łatwo uzyskane prowadzenie wystarczyło Puszczy Niepołomice na pokonanie Sandecji. W drugim pojedynku wtorku Śląsk Wrocław zdołał wyrównać z osłabionym Piastem, ale po karnych żegna się z rozgrywkami. Finałem wtorku był pojedynek dwukrotnych triumfatorów Pucharu Polski z pięciokrotnymi zwycięzcami, obrońcami trofeum z maja. Po pierwszej połowie było 2:0 dla Wisły, po drugiej 2:2, a w dogrywce Rodado zmarnował karnego i Polonia objęła prowadzenie na wagę awansu.

Polonia Warszawa - Wisła Kraków (3:2)

Wspólnie mają siedem triumfów w Pucharze Polski, a Wisła Kraków dodatkowo jest obrońcą tytułu. To Biała Gwiazda była zdecydowanym faworytem, choć obie drużyny wyszły na boisko w dość eksperymentalnych składach. Zdecydowanie lepiej pojedynek zaczął się dla Wisły, która już po pięciu minutach miała prowadzenie. Frederico Duarte – wystawiony nietypowo na dziewiątce – świetnie obrócił się z obrońcą na plecach w polu karnym i pokonał Mateusza Kuchtę. Drugi kwadrans przyniósł ożywienie Polonii, która nie mogła jednak pokonać Antona Chichkana. Najpierw dobrze bronił w 23. minucie, a chwilę później w jednej akcji wyjął dwa strzały, trzecia próba bardzo aktywnego Ilkaya Durmusa poszła na rzut rożny po rykoszecie. Białoruski golkiper popełnił koszmarny błąd wyprowadzenia w 33. minucie, by moment później zrehabilitować się fantastyczną obroną. Próba dobicia Bajdura musnęła poprzeczkę. Zamiast wyrównania przyszedł jednak drugi cios Duarte, który w 38. minucie miał już dublet po pięknym uderzeniu z dystansu

Mogło być jeszcze gorzej dla gospodarzy, gdy w doliczonym czasie główkę Sukiennickiego sparował Kuchta, a dobitka chybiła. Gospodarze wrócili na boisko z większą determinacją i Łukaszem Zjawińskim w ataku, ale obie strony zdążyły w pierwszych minutach zmarnować po jednej świetnej okazji zanim w końcu coś weszło. Wznowienie po niezamkniętej akcji Wisły skończyło się świetnym rajdem Predenkiewicza prawą flanką. Jego uderzenie Cziczkan wybił, ale z dobitką Durmusa nie miał szans sobie poradzić. Mało tego, minutę później Turek miał już dwa gole na koncie, znów dzięki Predenkiewiczowi.

Mariusz Jop momentalnie zareagował wpuszczeniem Zwolińskiego, Kissa i Carbo, ale to Czarne Koszule pozostawały bliżej trzeciego gola niż obrońcy Pucharu. Wisła bezczynnością otworzyła Polonii drogę do wyrównania i długo nie mogła się odnaleźć w sytuacji, w której gospodarze raz za razem atakowali, imponując poziomem. Na 10 minut przed końcem piłkarze Polonii mieli sześć celnych strzałów w niewiele ponad pół godziny, przyjezdni kompletnie nic i z takim bilansem drugiej połowy dotrwali do dogrywki. 

Polonia wróciła w dogrywce głodna kolejnej bramki, choć bliżej gola byli Wiślacy, gdy Zwolińskiemu brakło centymetrów do trącenia piłki wprost do bramki Kuchty. Po chwili już strzelił, ale Kuchta wygięty jak struna obronił. Biała Gwiazda rozpędziła się i to do niej należała pierwsza część dogrywki, zwieńczona dwoma rzutami wolnymi. W obu przypadkach piłka trafiła w rękę obrońcy i wprowadzony na dogrywkę Angel Rodado podszedł do wapna. Ale Kuchta obronił jego uderzenie, fantastyczna interwencja! Czego nie zrobiła ze stałego fragmentu Wisła, to natychmiast po powrocie na drugą część dogrywki osiągnęła Polonia. Po rzucie wolnym Daniel Vega dograł przed bramkę do Bartłomieja Poczobuta, a ten dał pierwsze prowadzenie Polonii w 108. minucie. Zapracował na to trafienie świetnym występem. Wystarczyło tylko dotrwać z wynikiem, tymczasem Polonia mogła prowadzić i 4:2, gdyby Zjawiński nie zmarnował fantastycznej okazji przy dobitce w 119. minucie. Tamas Kiss głóką był z kolei o włos od wyrównania w doliczonych sekundach, ale nie dał rady.

Statystyki meczu Polonia - Wisła
Statystyki meczu Polonia - WisłaFlashscore

Śląsk Wrocław - Piast Gliwice (1:1, 8:7 po karnych)

Po koszmarnej porażce z Puszczą Niepołomice w lidze i scementowaniem ostatniego miejsca, już tylko wygrana nad Piastem Gliwice w Pucharze Polski mogła tchnąć nadzieję w piłkarzach Śląska przed przerwą zimową. Sęk w tym, że Wojskowi musieli przystąpić do pojedynku bez paru istotnych zawodników, w tym najsolidniejszego chyba jesienią Petra Schwarza. Początkowo Wojskowi wydawali się bliżej trafienia - Sylvester Jasper jako pierwszy oddał celny strzał - i dłużej utrzymywali się przy piłce, tyle że bez efektu. Rywale z wypracowaniem efektu problemu już nie mieli, w 25. minucie rzut rożny skończył się główką Miguelito i prowadzeniem gliwiczan.

Szala przechyliła się jednoznacznie na korzyść Piasta, który do końca pierwszej połowy kontrolował przebieg spotkania. W 35. minucie Loska bronił zbyt słaby strzał Jorge Felixa, a przed 40. minutą Michał Chrapek zmarnował najlepszą okazję pierwszej połowy. Najbliżej odpowiedzi był Arnau Ortiz, który doskonale ubiegł obrońców i doszedł do strzału, ale uderzył fatalnie – za słabo i niecelnie. Wyrównaniem zapachniało raz jeszcze tuż po powrocie do gry w drugiej połowie, tym razem Żukowski sam na sam nie wykorzystał prezentu od obrony Piasta. Po ponad 10 minutach gry po przerwie wydawało się, że Wojskowi są na kolanach. Piasecki urwał się lewą stroną, Loska obronił jego uderzenie, ale piłkę posłał wprost pod nogi Chrapka. Liniowy nie pokazał spalonego, główny początkowo wskazał na środek boiska, ale… szybko przyszedł sygnał o analizie sytuacji. Po żmudnej weryfikacji gola cofnięto – Piasecki spalił.

Na boisku byli już Guercio, Musiolik i Baluta, których Michał Hetel posłał w bój dla poprawy ofensywy Śląska. Walki, nawet na dużym ryzyku, nie można im było odmówić, lecz wciąż bez efektów. Dopiero pomocna dłoń w postaci czerwonej kartki dla Tihomira Kostadinova w 72. minucie wyrównała szanse. Szybko do mocnego strzału doszedł Jasper, ale Karol Szymański zdusił piłkę w koszyczku. Teraz to Piast musiał grać ryzykownie i wydawało się, że dojadą z prowadzeniem do końca. W 86. minucie jednak wrzutka spadła na głowę Musiolika. Szymański wypchnął piłkę wprost pod nogę Samca-Talara i doszło do wyrównania. Ten sam zawodnik był o włos od zwycięskiej bramki w polu karnym, ale Jakub Czerwiński go ubiegł. Mimo walki do ostatnich sekund, konieczna okazała się dogrywka.

Choć Piast w dogrywkach rozstrzygał z powodzeniem ostatnie mecze pucharowe, to rywalizacja w osłabieniu zwiastowała spore problemy. WKS szukał kluczowej przewagi bez efektu, a w okolicach 100. minuty to rzut wolny Piasta musnął poprzeczkę. W rewanżu błąd Czerwińskiego pozwolił na strzał Szarabury… nad poprzeczką. Na pięć minut przed końcem kotłowało się w polu karnym Piastunek, ale piłkę zatrzymał w rękach Szymański. Nieoczekiwanie kontra Piasta mogła zamknąć mecz w 122. minucie, ale Pyrka z czterech metrów dał się zatrzymać niesamowitemu Losce.

Zdecydowały karne: Peter Pokorny nie dał szans Szymańskiemu. Katsantonis strzelił podobnie i nawet dobry kierunek Loski nie pomógł. Petkow wybrał swoje lewo i zmylił rywala, a Loska świetnie obronił próbę Szczepańskiego! Żukowski huknął z armaty na 3:1, ale Karbowy utrzymał Piasta w grze, po czym Szymański znakomicie zatrzymał Balutę, a Mokwa dał 3:3. Musiolik zmieścił przy słupku, a sam Karol Szymański wyrównał na 4:4! Jehor Szarabura i Maciej Rosołek trafili pod ten sam słupek, Paluszek uderzył prawie w okno, ale nie gorzej trafił Munoz (6:6). Guercio się nie pomylił, Drapiński blisko środka i tak poradził sobie z Loską, a po chwili Gerstenstein po poprzeczce wyrzucił piłkę poza boisko. Wyrok na Śląsku wydał Jakub Czerwiński!

Statystyki meczu Śląsk Wrocław - Piast Gliwice
Statystyki meczu Śląsk Wrocław - Piast GliwiceFlashscore

Sandecja Nowy Sącz - Puszcza Niepołomice (0:1)

Małe derby Małopolski wyznaczono na zabójczą dla atmosfery godzinę 12 we wtorek, choć o wielkiej atmosferze trudno było mówić, skoro stadion Sandecji jest wciąż placem budowy zamkniętym dla widzów. Obie drużyny zaczęły mecz adekwatnie do "treningowych" okoliczności i nawet gol z 9. minuty padł jakby od niechcenia – Kosidis dograł do wychodzącego sam na sam Cholewiaka, a ten lekko kopnął obok stojącego bezradnie Martina Polacka. Słowacki bramkarz nawet się nie ruszył, licząc wyraźnie na wskazanie spalonego. 

Dopuszczenie Żubrów do prowadzenia w tak prosty sposób ważyło coraz więcej z każdą kolejną minutą. Gospodarze szukali wyrównania choćby za sprawą Kwietniewskiego w 22 minucie (Perchel zamknął bliższy słupek), ale niepołomiczanie radzili sobie bez większych problemów. Szukali zresztą podwyższenia po rzucie wolnym w ostatnim kwadransie pierwszej połowy, tym razem Polacek czujnie bronił. Druga połowa zaczęła się lepiej dla przyjezdnych z Niepołomic. Gospodarze reagowali i gra toczyła się głównie na połowie Puszczy, tyle że bez efektów. W końcowe minuty meczu obie ekipy wchodziły bez celnego strzału po przerwie. Sprawy nie ułatwiała zmrożona murawa, ale i kondycyjnie Sandecja zdawała się zwalniać coraz bardziej. Wtem, w 90. minucie, gospodarze przypuścili atak, po którym strzał na poprzeczkę sparował przed bramką Sołowiej. Mimo czterech doliczonym minut wynik już się nie zmienił. 

Statystyki meczu Sandecja - Puszcza
Statystyki meczu Sandecja - PuszczaFlashscore
Wil jij jouw toestemming voor het tonen van reclames voor weddenschappen intrekken?
Ja, verander instellingen