"Cieszę się, że mogłem zagrać, bo ostatnio leczyłem kontuzję. Długo nie mogłem trenować, wszedłem na boisko z 'marszu'. Nie było co zbierać, Polonia zagrała mocnym pressingiem w pierwszą połowę. My chcemy grać w piłkę od tyłu, ale dziś to nie było możliwe. Błędy indywidualne, jakie popełniliśmy, rywale skrupulatnie wykorzystali" – dodał Piszczek.
W pierwszej rundzie PP zespół z Goczałkowic-Zdroju u siebie pokonał Stal Stalowa Wola 3:1 po dogrywce.
"Chcieliśmy sprawić niespodziankę w pierwszej rundzie, udało się, ale dziś zadanie było trudniejsze. Nawet, kiedy przegrywaliśmy czterema, pięcioma bramkami, staraliśmy się grać swoją piłkę. Przegraliśmy zasłużenie. Polonia pokazała różnicę klas" – dodał.
Podkreślił, że nie będzie pokazywał tego spotkania swoim piłkarzom.
Nie do końca było jasne, kto zdobył trzeciego gola dla gości. Kapitan Polonii Tomasz Gajda najpierw trafił z gry, potem z rzutu wolnego, a w 16. minucie tak zakręcił piłką egzekwując rzut rożny, że niesiona wiatrem sprawiła ogromne kłopoty interweniującemu bramkarzowi i wpadła do siatki.
"Czy dwie, czy trzy bramki - to nieważne. Najważniejsze, że wygraliśmy. Ćwiczymy wszystkie stałe fragmenty gry. Cieszę się, że tak to wyszło. W niższych ligach zdarzyło mi się już zdobyć hat-tricka" – powiedział zawodnik.
Na kameralnym stadionie w Goczałkowicach–Zdroju miejscowi kibice nie doczekali się sensacji. Formalnie drużyna gospodarzy występuje bowiem na szóstym poziomie rozgrywkowym, choć zagrała w składzie wzmocnionym graczami pierwszego, trzecioligowego zespołu.
Beniaminek zaplecza ekstraklasy okazał się za mocny. Losy awansu zostały właściwie rozstrzygnięte już przed przerwą, mimo że jednego gola dla gości sędzia – po analizie VAR – nie uznał w 45. minucie.

Na niewielkich trybunach pojawiła się też grupka sympatyków Polonii i to oni mieli powody do radości.
Miejscowi od początku starali się podpowiadać swoim zawodnikom, jak mają grać, ale emocje szybko opadły.
"Stoją i czekają, zamiast wyjść do przodu" – słychać było na widowni.
Młodsi widzowie pytali rodziców, co będzie, jeśli LKS przegra. Nie brakowało na trybunie młodych adeptów futbolu, trenujących w miejscowej Akademii Borussii Dortmund. Z boiska z kolei słychać było – często mało parlamentarne – pokrzykiwania zawodników.
W wyjściowym składzie gospodarzy zagrał pełniący też rolę trenera Piszczek. Został zmieniony, a właściwie sam się zmienił, w 67. minucie.
W przerwie dyskutowano o tym, że czterobramkowa strata jest zbyt wysoka, kibice zastanawiali się też, czy nie zmokną, bowiem na horyzoncie pojawiły się groźnie wyglądające chmury.
Pogoda "wytrzymała", a na dodatek po zmianie stron to gospodarze stworzyli kilka groźnych sytuacji, zwłaszcza po rzutach rożnych. Gole zdobyli jednak znów rywale.
40-letni Piszczek po odejściu z Borussii przeniósł się do LKS Goczałkowice, gdzie zaczynał karierę.
W niemieckiej ekstraklasie rozegrał 332 mecze. Występował w Bundeslidze od 2007 roku – w Hercie Berlin i Borussii Dortmund, z którą m.in. dwukrotnie został mistrzem Niemiec, dwa razy zdobył krajowy puchar, raz Superpuchar oraz dotarł do finału Ligi Mistrzów. 66 razy zagrał w reprezentacji Polski, m.in. był w kadrze na trzy mistrzostwa Europy (2008-2016) i mundial w Rosji w 2018 roku. Strzelił trzy bramki.
