Piast Gliwice – Lech Poznań (0:2)
Gospodarze w rozgrywkach Ekstraklasy prezentują się bardzo słabo, szansą na uratowanie sezonu mógł być więc dla nich Puchar Polski. Dlatego od samego początku podopieczni Daniela Myśliwca rzucili się na rywali, sprawiając defensywie gości sporo problemów. Najpierw mocny strzał oddał Quentin Boisgard, jednak Bartosz Mrozek wykazał się refleksem. Podobnie było w przypadku uderzenia Dalmau.
Niewykorzystane okazje zemściły się jeszcze przed przerwą. Mistrzowie Polski w końcu także ruszyli pod bramkę Piasta i tuż przed końcem regulaminowego czasu gry objęli prowadzenie dzięki celnej główce Mikaela Ishaka.
Na początku drugiej odsłony przewagę znów mieli piłkarze z Gliwic, jednak wciąż brakowało im skuteczności, a czasami przeszkadzali sobie sami. Tak było po przewrotce Jorge Felixa, kiedy tor lotu piłki zmierzającej w środek bramki niepotrzebnie przeciął jego rodak Dalmau.
Gospodarze wciąż atakowali, ale i defensywa Lecha broniła się dzielnie. Nie obyło się jednak bez kłopotów, bowiem w 68. minucie przy interwencji urazu nabawił się Gisli Thordarson, który wcześniej zastąpił kontuzjowanego Filipa Jagiełło. Pomocnik z Islandii mocno cierpiał i boisko opuścił w asyście medyków, na murawie zastąpił go Yannick Agnero.

Reprezentant Wybrzeża Kości Słoniowej błyskawicznie zaznaczył na niej swoją obecność, gdyż już dwie minuty później wykorzystał podanie Ishaka, podwyższając prowadzenie drużyny z Poznania. To dało już pewność gościom, którzy mimo naporu przeciwników nie pozwolili zbliżyć im się do bramki Mrozka i zameldowali się w ćwierćfinale rozgrywek.
Śląsk Wrocław – Raków Częstochowa (1:2)
Spotkanie rozgrywane we Wrocławiu rozpoczęło się od doskonałej okazji gości, ale strzał głową znajdującego się w świetnej dyspozycji Lamine’a Diaby-Fadigi przeleciał tuż obok słupka. Po początkowej dominacji Rakowa do głosu zaczęli dochodzić gospodarze, którzy z każdą chwilą nabierali pewności siebie, jednak defensywa drużyny Marka Papszuna zachowywała koncentrację.
Przed przerwą piłkarze “Medalików” znów przejęli inicjatywę i tym razem dopięli swego. Najpierw co prawda po rzucie rożnym chybił Michael Ameyaw, ale w 43. minucie fantastycznym uderzeniem z powietrza popisał się Jonatan Brunes, zapewniając swojej drużynie prowadzenie.
Podopieczni Ante Simundzy nie zamierzali się jednak poddawać. Po zmianie stron niesieni głośnym dopingiem swoich fanów w końcu doprowadzili do wyrównania, kiedy w 69. minucie sprytnym strzałem po rzucie rożnym do siatki trafił Damian Warchoł. Radość z remisu nie trwała jednak długo.

Chwilę później po składnej akcji z podania rezerwowego Tomasza Pieńki skorzystał Patryk Makuch, umieszczając piłkę w bramce efektowną “piętką”. Śląsk w ostatnich minutach rzucił się do odrabiania strat, ale nie był już w stanie zagrozić bramce gości, którzy utrzymali korzystny wynik i tym samym wywalczyli awans do ćwierćfinału.
Avia Świdnik – Polonia Bytom (4:2)
Polonia Bytom w trzech poprzednich meczach Pucharu Polski łącznie strzeliła aż 15 goli, więc trzecioligowa Avia Świdnik wydawała się idealnym rywalem na poprawę tej statystyki, jednak rok temu w tych samych rozgrywkach po rzutach karnych lepsza była niżej notowana drużyna, która w tym sezonie jest liderem 3. ligi i zmierza po awans.
Spotkanie rozpoczęło się zgodnie z oczekiwaniami, bo Rafał Kursa wpadł w Jakuba Araka w polu karnym, a z jedenastego metra pewnie do siatki trafił Kacper Michalski i w 6. minucie Polonia Bytom objęła prowadzenie.
Wydawało się, że będzie to początek kanonady, ale gospodarze zaskoczyli w 15. minucie. Avia odebrała piłkę na własnej połowie, a z niej w samotny rajd ruszył Michał Zuber, który przebiegł kilkadziesiąt metrów z piłką i mocnym strzałem z dystansu zaskoczył Axela Holewińskiego.
Gra w pierwszej odsłonie była bardzo wyrównana, swoje szanse mieli jedni i drudzy, a jedną z groźniejszych w 29. minucie zmarnował Dave Assuncao. Do przerwy mieliśmy remis 1:1.
Avia Świdnik zaskoczyła gości w 49. minucie. Najpierw błąd popełnił Oskar Krzyżak, czego gospodarze bezpośrednio nie wykorzystali, ale akcja trwała, a w jej dalszej części Andriy Remenyuk przebojowym rajdem wszedł w pole karne, dośrodkował, tam główkował Marcin Pigiel, piłka jeszcze odbiła się od Jordiego Calavery, nie poradził sobie z nią Axel Holewiński i mieliśmy sensacyjne prowadzenie gospodarzy. Przy interwencji bramkarza gości ucierpiała jeszcze bramka, co spowodowało dłuższą przerwę, ale zadziałała taśma i wróciliśmy do gry.
Po przerwie do odrabiania strat ruszyli przyjezdni, którzy wywalczyli rzut wolny sprzed pola karnego. Uderzał Tomasz Gajda, jego strzał odbił Andrzej Sobieszczyk, ale przy dobitce Mateja Maticia był już bezradny i w 58. minucie ponownie mieliśmy remis.
Matić przeszedł w 15 minut z bohatera do antybohatera. We własnym polu karnym potraktował rywala łokciem w powietrzu, za co sędzia Piotr Urban wskazał na jedenasty metr. Do piłki podszedł Paweł Uliczny, strzelił pewnie i ponownie Avia była na prowadzeniu.
Do regulaminowego czasu gry doliczono sześć minut. W tym czasie jeszcze czerwoną kartkę zobaczył trener gości Łukasz Tomczyk. Polonia postawiła wszystko na jedną kartę, Holewiński pobiegł w pole karne przy rzucie rożnym, goście źle rozegrali stały fragment i Patryk Małecki jeszcze w ostatniej akcji trafił do pustej bramki. Avia Świdnik po raz pierwszy od sezonu 1985/86 melduje się w ćwierćfinale Pucharu Polski!
