Mecz oglądało niecałe 11 tysięcy kibiców, co było najniższą widownią meczu piłkarskiego w historii PGE Narodowego. Przyczyn jest kilka: wyjątkowo późna zmiana stadionu, wysokie ceny biletów, a przede wszystkim bojkot ze strony części kibiców Jagiellonii, którzy nie chcieli uczestniczyć w meczu z tym rywalem. Nie wszyscy fani z Podlasia mieli takie podejście, część skorzystała z okazji i wykupiła bilety na sektory neutralne.
Sprawdź szczegóły meczu Jagiellonia - Wisła o Superpuchar
"Wielkie gratulacje dla drużyny za zwycięstwo i zdobycie kolejnego trofeum. Kibice wspierali nas dziś w Białymstoku i będą się cieszyć razem z nami po powrocie" – stwierdził trener mistrzów Polski, wyrażając swoją akceptację dla bojkotu.
Jagiellonia sięgnęła po Superpuchar drugi raz w historii. Poprzednio dokonała tego w 2010 roku. "To duża sprawa dla klubu i zawodników. Jagiellonia nie ma wielu trofeów w gablocie. Finałów się nie gra, finały się wygrywa. Życzę Wiśle powodzenia w rozgrywkach pierwszej ligi i uzyskania awansu do ekstraklasy" – mówił Siemieniec.
Jedyną bramkę w 14. minucie zdobył Hiszpan Miguel Villar Alonso. Wisła do końca meczu dążyła do wyrównania i posiadała piłkę przez 55 procent czasu gry, oddając ponad 20 strzałów (choć najwyżej co czwarty z nich leciał w światło bramki).

Jagiellonia nie chciała ułatwić Wiśle zadania
"Nigdy nie chcemy celowo oddać przeciwnikowi piłki. Raczej dążymy do dominacji. Wyjątkiem są starcia z tak mocnymi rywalami jak Ajax Amsterdam, gdy nie możemy odzyskać piłki. Po prostu taki był obraz meczu. W pierwszej połowie brakowało nam płynności. W drugiej połowie obraz gry zmienił się na naszą korzyść. Wisła czuje się swobodnie z piłką przy nodze i potrafi przejąć kontrolę nad meczem" – zauważył trener Jagiellonii.
W ostatniej kolejce ekstraklasy Jagiellonia przegrała w Gdańsku z Lechią 0:1, co zmniejszyło jej szanse na obronę tytułu. Pozostaje wśród faworytów do ligowego podium, ale to Raków Częstochowa jest bliżej mistrzostwa.
"Zawsze po przegranym meczu ważne jest, żeby nie przegrać drugiego. Muszę być jednak wyrozumiały dla swojej drużyny. Piłkarze robią wszystko, co w ich mocy. To chyba było nasze 45. spotkanie w tym sezonie. Zmęczenie daje się we znaki. Pod koniec sezonu każdy gra o coś. Każdy mecz będzie bardzo intensywny i będzie wymagał poświęcenia" – oznajmił Siemieniec.
"Jako trener dopiero zaczynam swoją drogę, więc szczerze się cieszę z tego zwycięstwa. Piłkarze poświęcają się, żeby osiągać sukcesy" – dodał.
Teraz czas myśleć o Betisie
10 kwietnia Jagiellonia zmierzy się na wyjeździe z Realem Betis Balompie w ćwierćfinale Ligi Konferencji. Nie dość, że kalendarz jest wyjątkowo gęsty, to jeszcze wyjazd należy do najdłuższych możliwych – blisko 3000 km.
"Zdajemy sobie sprawę, z kim się będziemy mierzyć. Betis wygrał niedawno z Realem Madryt i Sevillą. Zajmują szóste miejsce w LaLidze. Grają tam Isco, Antony czy Giovani Lo Celso. Dwumecz z Betisem to dla nas nagroda. Możemy tylko wygrać. Bez względu na to, jak potoczy się mecz, zejdziemy z boiska z podniesioną głową" – zapewnił Siemieniec.