Hiszpanie podczas Euro U21 dochodzili do finału w pięciu z siedmiu ostatnich edycji. I choć w pojedynku z Ukrainą ten awans nie zawsze wydawał się przesądzony, to drużyna z Półwyspu Iberyjskiego doszła tam, gdzie wszyscy się spodziewali.

Ale czy w sobotę na Adjarabet Arenie w Batumi była faworytem? Po fantastycznej serii Młodych Lwów mogły pojawić się wątpliwości, czy Anglię da się zatrzymać. Pięć meczów, 10 goli i ani jednej bramki straconej – tak imponującego dorobku nie miała żadna drużyna od dekady. W dodatku w Euro U21 Hiszpanie nigdy nie wygrali z Anglikami, notując porażkę i remis.

Pierwsze minuty wskazywały, że Młode Lwy mogą bardzo szybko zagryźć rywali. Zawodnicy La Rojity mieli ogrom szczęścia, że do 6. minuty nie stracili pierwszej bramki, gdy raz za razem Anthony Gordon przecinał defensywę. Gdyby tylko Gibbs-White zdążył przeciąć ostatnie podanie…

Szturm na otwarcie nie przestraszył jednak Hiszpanów, którzy bardzo szybko przywrócili meczowi równowagę i zaczęli szukać drogi do bramki rywali. Przed upływem 20. minuty strzelali Baena i Paredes, ale obaj niecelnie. Okazji byłoby więcej, gdyby nie problemy z ostatnim kontaktem z piłką. Południowcy – jak przyzwyczaili obserwatorów – złapali kontrolę nad piłką i grali nią znacznie więcej. Niestety, co również już nie raz widzieliśmy, niewiele z tego wynikało. Przez całą pierwszą połowę pozostali bez strzału w światło bramki, podczas gdy Anglicy po 40. minucie ponownie złapali rytm.

Bezcenny gol do szatni

Najpierw z dystansu próbował Cole Palmer, co Arnau Tenas wybronił z łatwością. Moment później ten sam Tenas z niedowierzaniem patrzył, jak piłka uderza w słupek po rzucie wolnym. Nie udało się dwa razy, ale za trzecim weszło: kolejny rzut wolny już w 4. minucie doliczonego czasu wykonywał Palmer. Strzał odbił się od muru i wsunął do bramki po bocznej siatce. Modelowy gol do szatni, choć zapisany nie Palmerowi, a plecom Curtisa Jonesa.

Na drugą połowę Hiszpanie wyszli zmotywowani i od pierwszych minut chcieli przełamać impas, wrócić do równowagi bramkowej. Udało się po rzucie wolnym w 51. minucie, gdy Abel Ruiz główką pokonał Trafforda. Pierwszy stracony gol Anglii? Nic z tego, liniowy wskazał spalonego, a VAR potwierdził.

Bramkarskie popisy Tenasa i Trafforda

Hiszpanie rozegrali solidny kwadrans, podczas którego trener Santiago Denia wymienił trzech zawodników. Czy coś się zmieniło? Nie, ponownie bliżej gola byli Anglicy – w 65. minucie Curtis Jones sprawdził refleks Tenasa i zapachniało golem na 2:0. Ten nie padł, ale ocucił La Rojitę. W ciągu minuty Abel Ruiz oddał dwa strzały: jeden minął bramkę o centymetry, a drugi wylądował w rękawicach Trafforda.

Choć po 80 minutach gry Hiszpanie mieli 13 strzałów, to jedynym celnym pozostawał ten Ruiza, obroniony z łatwością. W kolejnych akcjach podbijali statystykę bez żadnego efektu, co mogło skończyć się fatalnie. W 89. minucie niebywała parada Tenasa uratowała ich przed strzałami Harveya Elliotta i Noniego Madueke.

Co nie udało się Hiszpanom po 16 strzałach, to ofiarował im w końcówce Colwill, faulując Ruiza już w doliczonym czasie gry. Sędzia podyktował rzut karny i wystarczyło tylko wykorzystać okazję, już w 99. minucie. James Trafford obronił strzał Ruiza, a moment później dobitkę Aimara Oroza. A zatem angielski bramkarz pozostał niepokonany w całym turnieju i stał się bohaterem drużyny!