W sobotnie przedpołudnie Paweł Wąsek rozgrzał polskie nadzieje na sukces w Innsbrucku, osiągając świetne 132 metry w treningu. Inne wyniki równie wielkich nadziei nie dawały – pozostali Polacy w treningowych skokach byli słabsi od swoich konkursowych rywali.
Austriacy zaczęli świetnie, Wąsek nie zawiódł
Popołudnie przyniosło nieoczekiwane i – jak zwykle przy formacie KO – ciekawe wyniki pomimo startu z niskiej 10. belki. Jako pierwszy z Polaków skakał Wąsek i potwierdził dobrą dyspozycję. Jego 129 metrów dało wygraną nad Naokim Nakamurą i długo utrzymywało go na prowadzeniu, dając aż 9. miejsce po pierwszej serii.
Rywalizację w swoich parach, choć nieco szczęśliwie, wygrali także Dawid Kubacki (121,5 m, 27. pozycja) oraz Jakub Wolny (120,5 m i 29. pozycja). Trzech Polaków awansowało zatem do finału, co czyni Innsbruck najlepszym dotąd konkursem Turnieju Czterech Skoczni.
Pecha miał Aleksander Zniszczoł. Choć skoczył lepiej od Kubackiego i Wolnego, to jego 125,5 m nie wystarczyło do pokonania Michaela Hayboecka, który osiągnął dokładnie taki sam dystans. Nie zmieścił się też wśród lucky loserów, o czym zapomnieć musiał także Piotr Żyła. Jego 110 m było wyjątkowym rozczarowaniem, na wagę 48. pozycji.
Ku uciesze ogromnego tłumu na Bergisel, podium po pierwszej serii było w pełni austriackie. Na szczycie Jan Hoerl (134 m), za nim Stefan Kraft (131,5 m) i Daniel Tschofenig (132,5 m). Poza tym tercetem dystans powyżej 130 metrów osiągnęli jeszcze czwarty Johann Arne Forfang (130,5 m) i piąty Timi Zajc (131 m).
Finał: Wąsek z życiówką, Kraft idzie po Złotego Orła?
W finałowej serii dwóch pierwszych Polaków oglądaliśmy szybko. Wolny spisał się więcej niż solidnie, a jego 126,5 m pozwoliło awansować o cztery pozycje, na 25. miejsce. Dawid Kubacki nie może powiedzieć tego samego, choć 122,5 m zbiegło się z dwoma słabszymi skokami rywali i pozwoliło mimo wszystko awansować o jedno oczko, na 26. lokatę.
Niestety, wraz z obniżającym się nad Alpami słońcem, pogarszały się warunki dla skoczków. To mogło niepokoić przed skokiem Pawła Wąska, ale ten nie stracił ani na wietrze, ani na jakości skoku. Po lądowaniu pół metra dalej niż w pierwszej serii (129,5 m) miał pełne prawo się uśmiechać, a gwałtowna zmiana warunków po jego skoku spychała kolejnych rywali i pozwoliła mu osiągnąć najlepszy w życiu wynik – piąte miejsce!
W loteryjnej i okrutnej końcówce Domen Prevc nie doskoczył nawet do 120 metrów, nie zachwycali też Paschke czy Ortner i tym lepiej na ich tle wypadł lider klasyfikacji: Daniel Tschofenig obronił podium odległością 127,5 m, Stefan Kraft huknął następnie 132,5 m i to wystarczyło do ostatecznego triumfu. Jan Hoerl osiągnął 132 m, ale minimalne problemy z lądowaniem kosztowały go stratę 1,4 pkt do Krafta, który tym samym notuje 45. triumf w karierze.
Jednocześnie układ podium oznacza, że różnice między trzema Austriakami w Turnieju Czterech Skoczni są marginalne i ostatni konkurs będzie fascynującą walką o to, kto wywalczy triumf w barwach Austrii!