Sobotni konkurs w Willingen rozpoczął się jeszcze w miłych dla oka warunkach, a i zawodnicy nie mogli narzekać – wiatr był cichutki i pierwsze skoki szły bardzo sprawnie. Co prawda jury podejmowało nie do końca zrozumiałe rotacje między 10 i 11 belką, ale przez większość pierwszej serii cieszyliśmy się dość równą rywalizacją.
Kubacki w czołówce? Tak, wiatr aż tak namieszał
Wyczekiwany był Paweł Wąsek po świetnym skoku z kwalifikacji, jednak radości zaczęli dostarczać pozostali Polacy, skaczący wcześniej we wspomnianych warunkach. Piotr Żyła doskoczył do 140 metrów, Dawid Kubacki złapał o pół metra mniej, a Jakub Wolny osiągnął 135 metrów. Nastroje zepsuły się przy próbie Aleksandra Zniszczoła. Co prawda jury skróciło mu rozbieg tuż przed skokiem, ale to nie broni lotu, który od początku wyglądał na zbyt niski. Skończyło się na 122 metrach i pierwszej serii.
Tuż przed wejściem Pawła Wąska warunki kompletnie się odwróciły i wiatr zaczął dusić zawodników w dolnej części, jednego za drugim. Polak osiągnął 130 metrów i w takich okolicznościach nie był to zły występ. Czołówkę warunki zdziesiątkowały i tylko Daniel Tschofenig obronił się bez szwanku. Efektem powstałej loteryjności był fakt, że Kubacki zajął 8. miejsce, a Żyła 11. po pierwszej serii.
Tschofenig wygrywa "próbę wiatru"
Organizatorzy liczyli na zrównoważenie wiatru na 13. stopień, ale w duszącym wietrze i tak wielu zawodników w finałowej serii sobie nie radziło. Paweł Wąsek osiągnął tylko 128 metrów, a mimo to zaliczył awans aż o pięć pozycji (19.).
Zgodnie z oczekiwaniami ani Żyła, ani Wolny nie utrzymali pozycji. Jakub Wolny po lądowaniu na 121. metrze zaliczył zjazd aż o dziewięć pozycji (26.), natomiast 119,5 m Piotra Żyły oznaczało fatalną stratę aż 17 (!) miejsc i konkurs zakończył na 28. pozycji. Najlepszym z Polaków pozostał Dawid Kubacki ze swoimi 127 metrami z finałowej serii, choć i on musiał zapomnieć o pierwszej dziesiątce (14. miejsce).
Walka o zwycięstwo w tak loteryjnych warunkach rozegrała się między dwoma wielkimi nazwiskami. Anze Lanisek był niespodziewanym liderem pierwszej serii po skoku w bardzo dobrych warunkach (142 m), a Tschofenig wygrał z wiatrem i był drugi przed finałowymi skokami. W swojej drugiej próbie huknął 142 metry i Lanisek nie obronił pierwszej pozycji. Za to skończył jako wicelider dzięki wciąż imponującej próbie na 139,5 metra. Podium zamknął Maximilian Ortner.