Wyścig w Abu Zabi zapowiadano skupiając się na dwóch tematach - McLaren walczył z Ferrari o mistrzostwo świata konstruktorów, a kilku kierowców żegnało się ze swoimi zespołami w związku z końcem sezonu lub całkowicie z Formułą 1, jeśli nie udało im się załatwić kontraktu w żadnej innej ekipie na 2025 rok.
Już po pierwszym okrążeniu doszło do dramatycznych wydarzeń w obu tych kwestiach. Przede wszystkim McLaren, którego kierowcy startowali z pierwszego rzędu i który liczył na spokojne dowiezienie dużych punktów i w efekcie mistrzostwo świata, stracił jednego ze swoich kierowców w czołówce ze względu na atak w pierwszym zakręcie Maxa Verstappena na Oscara Piastriego. Obaj jechali dalej, Holender nie stracił aż tak wielu pozycji, ale Australijczyk z drugiej lokaty osunął się na sam koniec stawki.
Po kilku kolejnych zakrętach doszło z kolei do kolizji Valtteriego Bottasa, który bardzo słabym cały sezon Sauberem zakończył kwalifikacje na dziewiątym miejscu i prawdopodbnie jechał dziś ostatni wyścig w Formule 1 w karierze, z Sergio Perezem, który ma niejasną sytuację przed następnym sezonem. W efekcie kolizji Meksykanin zakończył swój frustrujący sezon, a Fin miał na tyle duże uszkodzenia w bolidzie, że musiał zjechać do alei serwisowej i dołączył do Piastriego na tyłach wyścigu.
Po pierwszej fali pit-stopów sytuacja na torze się jednak uspokoiła. Pewnie prowadził Norris, który do mety zamierzał dowieźć nie tylko kolejne zwycięstwo w swojej karierze, ale także mistrzostwo świata dla swojego zespołu. Ferrari robiło co mogło, by mu zagrozić, bo Carlos Sainz utrzymywał do niego stratę około trzech sekund, a Charles Leclerc wykorzystał całe zamieszanie na starcie, a następnie po kolei wyprzedzał pozostałych kierowców i jechał na świetnym trzecim miejscu po starcie z ostatniego rzędu.
Po kolejnych okrążeniach okazało się, że pierwsza fala fala pit-stopów była jedyną w całym wyścigu, bo większość kierowców zdecydowała się na najszybszą strategię, a opony wytrzymały trudy wyścigu i spokojnie dało się unikać kolejnych wizyt w alei serwisowej.
W czołówce niewiele się działo, a Ferrari było bezradne i mimo dwóch kierocwów na podium, włoska ekipa nie była w stanie zagrozić McLarenowi. W międzyczasie doszło do kilku mniejszych incydentów, w swoich ostatnich występach nabroili Valtteri Bottas i Kevin Magnussen, bo Fin zblokował koła w zakręcie i wjechał w Duńczyka, przez co obaj zupełnie zepsuli swoje występy.
Ostatecznie do mety nic już się nie zmieniło. Wygrał Norris, który udźwignął na swoich barkach obronę pierwszej pozycji w klasyfikacji konstruktorów swojego zespołu, a za jego plecami na metę wjechali Sainz i Leclerc. W pięknym stylu z Mercedesem po dwunastu latach pożegnał się Lewis Hamilton, który dojechał do mety na czwartej pozycji, wyprzedzając na ostatnim okrążeniu zespołowego kolegę - George'a Russella.