Reklama
Reklama
Reklama
Więcej
Reklama
Reklama
Reklama

Szymańska: Mam ogromną nadzieję, że wreszcie uda się osiągnąć ten olimpijski sukces

Angelika Szymańska: we Francji kibice kochają judo
Angelika Szymańska: we Francji kibice kochają judoPAP
"Turniej Grand Slam w Paryżu należy do moich ulubionych. 15 tysięcy kibiców na trybunach. Atmosfera wtedy jest niesamowita. Mam nadzieję, że podobnie będzie w przyszłym roku podczas igrzysk, a mi uda się zdobyć medal" - powiedziała PAP Angelika Szymańska, najwyżej klasyfikowana w rankingu polska judoczka.

W 1996 roku w Atlancie złoty medal zdobył Paweł Nastula, a srebrny Aneta Szczepańska. Od tego czasu nikomu z polskich judoków nie udało się stanąć na olimpijskim podium. Jest realna szansa, że igrzyska w Paryżu to odmienią?

Pracuję na to całe życie. Mam ogromną nadzieję, że wreszcie uda się osiągnąć ten olimpijski sukces, na który tak długo czekamy. Warto podkreślić, że moją trenerką jest właśnie Aneta Szczepańska. To byłaby fantastyczna klamra, gdyby to mnie udało się zdobyć ten medal.

Czy Wy czołowi sportowcy w tej dyscyplinie zastanawiacie się między sobą co jest tak naprawdę tego przyczyną?

W minionych latach mieliśmy swoje szanse. Tu trzeba wspomnieć występy aktualnego trenera kadry narodowej Pawła Zagrodnika, który w Londynie minimalnie przegrał walkę o brąz. Podobnie było wcześniej z Przemysławem Matyjaszkiem w Pekinie czy Robertem Krawczykiem w Atenach. Mieliśmy swoje szanse, niestety nie udało się ich wykorzystać. Judo na całym świecie bardzo się rozwija. W rywalizacji na arenie międzynarodowej, która stoi na bardzo wysokim poziomie, uczestniczy bardzo wiele państw. To jeden z najbardziej popularnych sportów na świecie.

Aneta Szczepańska to aktualnie pani trenerka w kadrze narodowej. Czego można się od niej nauczyć?

Nasze drogi zbiegły się, gdy zaczęłam trenować judo w 2007 roku, w wieku ośmiu lat. Ona od początku mojej kariery wzięła mnie pod swoje trenerskie skrzydła. Zaczynałyśmy współpracę w klubie Olimpijczyk Włocławek, a teraz kontynuujemy ją w kadrze. Od niej można czerpać wiedzę na bardzo wielu płaszczyznach. Będą to konsekwencja, ciężka praca, przygotowanie techniczne. Ta ostatnia cecha szereguje ją wśród najlepszych specjalistek nie tylko w kraju, ale i na całym świecie. Doskonale przekazuje nabytą wiedzę. Mam duże szczęście, że mogę z tego czerpać.

Technika to jednak nie wszystko. Równie istotne jest przygotowanie mentalne.

W rywalizacji na najwyższym poziomie, gdzie parametry fizyczne i techniczne są bardzo zbliżone, to dużą rolę odgrywa przede wszystkim psychika. Cały czas musimy pracować nad mentalnością. W tym zakresie trenerka Szczepańska również się sprawdza. Bardzo dobrze rozmawia się z nią na takie tematy.

A jak wyglądają treningi mentalne?

Wcześniej w kadrze pracowaliśmy z psycholog Joanną Budzis. Jej warsztaty wiele mi dały, gdyż z trenerką nauczyłyśmy się lepszej komunikacji w warunkach turniejowych. Od niedawna mam swojego osobistego trenera mentalnego.

Trenerem kobiecej kadry jest także wspomniany Paweł Zagrodnik.

Głównie pracuję z Anetą Szczepańską. Nie można nie doceniać jednak wkładu trenera Zagrodnika.

Jest pani obecnie najwyżej notowaną polską judoczką w rankingu olimpijskim. Po kwalifikacyjnej drabinie wspięła się pani już na 4. miejsce. To daje już poczucie komfortu, że start w igrzyskach jest praktycznie przesądzony?

Myślę, że nie ma zagrożenia. Oczywiście jeśli nie pojawi się jakaś kontuzja, która wykluczyłaby mnie z rywalizacji. Tak, to duży komfort, ponieważ nie muszę często startować w turniejach Grand Prix i Grand Slam. Mogę ze spokojem przygotowywać się do ważniejszych imprez, gdzie można zdobyć jeszcze więcej punktów np. mistrzostwa świata czy Turnieje Masters. Częste starty nie sprzyjają też budowaniu szczytowej formy.

Przed panią w rankingu olimpijskim 63 kg jest tylko trójka: Laura Fazliu z Kosowa, Gili Sharir z Izraela i Miku Takachi z Japonii. To jedne z kandydatek do medali olimpijskich w Paryżu. Jakie to zawodniczki?

Z tej trójki nie walczyłam tylko z Japonką. Z Takachi Agata Ozdoba-Błach wygrała na igrzyskach w Tokio. Fazliu i Sharir to bardzo dobre judoczki, choć różnią się pod kątem stylu walki. Kosowianka jest bardzo siłową zawodniczką, która walczy bardzo schematycznie i ma bardzo silny rzut. Z kolei Izraelka jest statyczna, bardzo trudno ją ruszyć. To jedna z tych rywalek, z którymi nie lubię toczyć walk, ponieważ dużo pojedynków wygrywa przez kary. Z nią bardzo istotna jest taktyka, którą trzeba konsekwentnie realizować.

W dorobku ma pani srebrny medal juniorskich mistrzostw Europy, złoty i srebrny młodzieżowych ME, ale wciąż brakuje trofeum z seniorskich zawodów rangi mistrzowskiej. Najbliższa okazja to ME w Montpellier.

Dokładnie za siedem dni przypada mój start w tych mistrzostwach. Rywalizacja w Europie stoi na bardzo wysokim poziomie, szczególnie widać to w mojej wadze. Nie po to tak ciężko pracuję od lat i się poświęcam, żeby składać broń. Będę jedną z kandydatek do medalu. Prawdopodobnie będę rozstawiona.

W tym roku startowała pani w Grand Slam w Paryżu. Czy na turnieju był już odczuwalny oddech zbliżających się igrzysk?

Turniej w Paryżu należy do moich ulubionych w całym kalendarzu IJF. To właśnie tu po raz pierwszy zajęłam trzecie miejsce, które później udało mi się powtórzyć w innych Grand Slam. We Francji kibice kochają judo. Tłumnie przychodzą na turnieje nawet w liczbie 15 tysięcy. Atmosfera wtedy jest niesamowita. Bardzo lubię walczyć w takich warunkach. Mam nadzieję, że podobnie będzie w przyszłym roku podczas igrzysk.

A dlaczego zdecydowała się pani na uprawianie judo?

Zadecydował przypadek. Gdy miałam osiem lat moi koledzy z podwórka namówili mnie na treningi. Na początku było dużo zabaw, ćwiczeń ogólnorozwojowych. To mi się spodobało i zostałam. Później pojawiły się pierwsze sukcesy i to mnie już kompletnie wciągnęło.

A pierwszy zapamiętany sukces?

To było zwycięstwo w Ogólnopolskiej Olimpiadzie Młodzieży, czy mistrzostwach Polski juniorów młodszych, w 2012 roku. Byłam młodziczką i wówczas zostałam najmłodszą złotą medalistką w historii tej imprezy. Już na dobre zostałam przy judo.

To teraz jaki ma pani pas?

Czarny 1 dan. Egzamin zdałam w roku 2017, tuż przed moimi 18. urodzinami. Przed komisją musieliśmy zaprezentować formy kata w określonej kolejności.

A widziałaby się pani w innej dyscyplinie?

Szczerze to nie myślałam o tym. Może po igrzyskach dam się namówić na ninja warriors. Moja trenerka przygotowania motorycznego Katarzyna Baranowska prowadzi we Włocławku ciekawe zajęcia z OCR, czyli biegi z przeszkodami. Byłam na kilku treningach i sprawiało mi to bardzo dużą przyjemność.

A Angelika Szymańska znajduje czas na jakąś pasję?

Czasu na życie prywatne jest zdecydowanie za mało. Ponad 250 dni w ciągu roku spędzam poza domem. W wolnym czasie między treningami lubię malować obrazy. To mnie rozluźnia i daje chwilę wytchnienia. Bardzo lubię czytać książki, zwłaszcza biografię sportowców. Moim ulubionym autorem jest Remigiusz Mróz. Przeczytałam większość jego publikacji, a on bardzo dużo pisze. Na kadrze z dziewczynami wymieniamy się książkami. Teraz czytam "Przypływ" Sama Lloyda, którą poleciła mi Eliza Wróblewska, z którą na zgrupowaniach dzielę pokój.

Wzmianki