Berrettini ponownie zaczął bezbłędnie
Podobnie jak w zeszłorocznym finale, rozgrywki po włoskiej stronie rozpoczął Matteo Berrettini. I dokładnie tak samo okazał się niezawodny, pokonując swojego vis-a-vis. Pablo Carreno-Busta to stary wyjadacz i dobry technik, ale na Berrettiniego sposobu nie znalazł.
W obu setach doszło do tylko jednego przełamania, za każdym razem Włoch dokonywał tego w dziewiątym gemie. Rozgrywki finałowe Pucharu Davisa kończy z imponującą skutecznością, bez straconego seta w trzech kolejnych meczach. Dziś wygrywa 6:3, 6:4.
Cobolli dał nadzieję, a potem dobił Hiszpanów
Marzeniem gospodarzy w wielkim finale przed własną publicznością było zamknięcie rywalizacji w dwóch meczach. Drugim singlistą był ceniony Flavio Cobolli, uskrzydlony niedawnym zwycięstwem zwieńczonym rozerwaniem koszulki po morderczym tie-breaku z Zizou Bergsem.
Fani w Bolonii musieli zatem być przerażeni, jak ogrywa ich faworyta niżej notowany Jaume Munar. Pierwszy break point i przełamanie, drugi i drugie przełamanie. Nawet zażarta obrona w piątym gemie na nic się zdała i było 5:0 dla Hiszpana.
Jeden gem był wszystkim, co Cobolli zdołał ugrać w pierwszym secie, a w drugim momentalnie dał się przełamać. A więc koniec? Jeszcze nie – tym razem odrobił stratę i zaczął szukać powrotu. Zmarnował w sumie sześć piłek setowych (cztery na przełamanie i trzy w tie-breaku), zanim wyrównał stan meczu.
Decydujący set był jak partia szachów, w której żaden zawodnik nie popełniał błędu dającego rywalowi szansę przez całe 10 gemów. Ale w jedenastym Flavio zaatakował i przełamał Munara, momentalnie przechylając szalę. Przy swoim podaniu był poza zasięgiem, po blisko trzech godzinach wygrał 1:6, 7:6(5), 7:5.
