Hurkacz przyprawia o palpitacje, ale przynajmniej wygrywa po dwóch tie-breakach

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Hurkacz przyprawia o palpitacje, ale przynajmniej wygrywa po dwóch tie-breakach

Hurkacz przyprawia o palpitacje, ale wygrywa po dwóch tie-breakach
Hurkacz przyprawia o palpitacje, ale wygrywa po dwóch tie-breakachAFP
Czy on nie umie wygrać bez historii? Hubert Hurkacz zafundował sobie thriller (momentami wręcz horror), po czym wyreżyserował happy end. Choć to dopiero pierwsze starcie z Jirim Lehecką, zapowiada się klasowy rywal na lata! Młody Czech zdobył serce publiczności, choć to nie on w czwartek zagra z Tallonem Griekspoorem.

Tuż po zwycięstwie Andrieja Rublowa nad Zizou Bergsem swój mecz na korcie centralnym w Rotterdamie rozpoczęli Hubert Hurkacz i Jiri Lehecka. Polak był faworytem spotkania, ale o pięć lat młodszy Czech dużych nazwisk się nie boi – sezon zaczął od urwania seta Djokoviciowi.

Pierwszy set bez stresu

Pierwsze gemy potwierdziły spodziewane atuty: potężna zagrywka wrocławianina napotykała na więcej niż dobry return, dzięki czemu Lehecka punktował w gemach Polaka od początku. To on pierwszy doprowadził do równowagi 40:40, na co 27-latek odpowiedział rewanżem w czwartym gemie, tym razem przełamując dzięki błędowi Lehecki 3:1

Prześledź statystyki i walkę punkt za punkt w meczu Hurkacz-Lehecka

Choć jeszcze nie na najwyższych obrotach, Polak poszedł za ciosem i zwiększył przewagę przy swoim podaniu. Na więcej Lehecka pozwolić nie chciał – doskonały bekhend, zmienność kierunków i spryt przy siatce dały obronę podania, ale okazały się bezużyteczne, gdy wrocławianin serwisem zgarnął piątego już gema. Obeszło się bez dłuższych wymian, bez kolejnych break pointów i Polak pewnie dowiózł wygraną 6:3 w pół godziny.

Wojna nerwów do samego końca

Jakby chcąc równać do Polaka, Lehecka wszedł potężnie w drugą partię i to on przejął rolę autora asów. Przy piłce wstrzeliwanej z prędkością ponad 200 km/h nie było mowy o długiej walce o punkty, decydował wybór kierunku i precyzja. 

Maski nie spadały po stanie 1:1, 2:2 i dopiero przy trzecim gemie serwisowym Lehecka musiał swoją poprawić – przydarzył mu się błąd podwójny, widoczna chwila nerwów... zanim powrócił do kamiennej twarzy i obronił podanie. Gubiąc tylko pojedyncze punkty obaj zawodnicy zmierzali ku tie-breakowi. Prowadzący 5:4 Czech był bardziej agresywny przy podaniu faworyta, ale Hurkacz ukrócił jego grę pod siatką pasing szotem. 

Zatem 6:6 i tie-break. W tak ciasnym, wyrównanym meczu pierwszy "mrugnął" Lehecka, który posłał piłkę w siatkę (3-1), a dwa asy pozwoliły Polakowi uciec i dały szansę zamknąć mecz przy swoim serwisie (5-4). Niespodziewanie Hurkacz wyrzucił piłkę, a w najdłuższej wymianie nie przebił. Obronił wprawdzie trzy setbole, ale kolejny błąd kosztował go przegraną 9-11.

Finisz na żyletki

Jeszcze nie obrósł w piórka, ale już urosły mu skrzydła – tak można określić wejście Czecha w trzeciego seta, gdy od razu atakował serwis Hurkacza. Równowagi oglądanej przez całą drugą partię nie zachwiał jednak, przynajmniej nie od razu. 

Przy stanie 3:3 niespodziewanie Hubert Hurkacz oddał dwa break pointy rywalowi i naprawdę musiał się spiąć, by wyjść z opresji. Po uzyskaniu równowagi gema zamknął, a z pomocą przychodził w trudnych momentach bezpiecznik: serwis. Liczba asów wzrosła, ale to Polak ponownie był w opałach w dziewiątym gemie, gdy forhendem nie ustrzelił linii. 

To był naprawdę wyrównany pojedynek!
To był naprawdę wyrównany pojedynek!Flashscore

Raz jeszcze Hubi przetrwał i cała presja momentalnie spadła na drugą stronę kortu. Nieco szczęśliwie w 10. gemie Polak wyszedł na 30:30, by returnem wypracować break point na wagę meczu. Czech wytrzymał test odporności na stres, a gema zamknął niemal siatkarskim wyskokiem i uderzeniem tuż zza siatki. Chwilami bawił się tenisem jakby właśnie go odkrywał.

Raz jeszcze o losach seta decydował tie-break. 27-latek jako pierwszy wyrwał mini przełamanie, ale agresywny return Lehecki szybko pozwolił odrobić stratę. Dudniąca o kort piłka oznaczała kolejne szybkie punkty dla serwujących i dopiero o punkt nr 11 toczyła się zażarta walka. Choć Polak szarżował do siatki, to był w defensywie – posłał go tam Lehecka, który dyktował warunki. W niesamowitych okolicznościach 22-latek minął Hurkacza i wywalczył piłkę meczową. 

Tym razem pękł – błędem podwójnym oddał przewagę, a faworyt wyszedł na 9-8 przy swoim podaniu, by bronić się przed momentami wybitnym pretendentem. Ten doskonałym serwisem wyrównał, lecz Hurkacz zrewanżował się returnem daleko poza zasięgiem Lehecki. Mini break, potem wymarzony as i jest – wygrana, która podniosła adrenalinę wszystkim widzom!

Całe szczęście, że w środę Polak odpoczywa, mecz drugiej rundy z Tallonem Griekspoorem dopiero w czwartek, co i jego kibicom się przyda. Wtedy już na pewno na względy publiczności Hubert Hurkacz nie będzie mógł liczyć.