Mirra Andriejewa wykonała dopiero drugie w życiu podejście do turnieju wielkoszlemowego. Przeszła przez turniej kwalifikacyjny, a dziś pokonała 22. zawodniczkę rankingu, rodaczkę Anastasiję Potapową 6:2, 7:5.
"Nawet gdybym chciała pokazać swoje emocje, nie mogłabym, ponieważ brakowało mi tchu przy każdym punkcie" - mówiła w pomeczowym wywiadzie zdyszana Andriejewa. I choć mecz wymagał od niej naprawdę sporo biegania, to nie tylko nadążała, ale też imponowała oglądem kortu i decyzjami, które odbierały nadzieję rywalce.
Szczególnie pierwszy set był pokazem siły pretendentki, która nie pozwoliła Potapowej wygrać żadnego z trzech pierwszych gemów serwisowych. Trzy przełamania pozbawiły 22-latkę złudzeń na temat losów seta, nawet jeśli sama wykorzystała jeden break point.
Nastolatka musiała stoczyć ciężką walkę wyjątkowo zażartym drugim secie, wracając ze straty 1:4 do 4:4. Mogło być jeszcze lepiej, ale w dziewiątym gemie nie wykorzystała siedmiu okazji na kolejne przełamanie.
Nie dała jednak Potapowej wykorzystać żadnego setbola w kolejnym gemie i poszła za ciosem. Utrzymała nerwy na wodzy, by przełamać Potapową w 11. gemie, a następnie zapewniła sobie zwycięstwo, gdy jej przeciwniczka uderzyła w siatkę. Był to 45. i ostatni niewymuszony błąd Potapowej.
"To była niesamowita bitwa" - powiedziała zdyszana Andriejewa. "Grała naprawdę dobrze. W drugim secie przegrywałam 1:4 i nie czułam się najlepiej".
Andriejewa przyjechała na Wimbledon po awansie do trzeciej rundy French Open, również z kwalifikacji. Po Wimbledonie awansuje w rankingu ze 102. miejsca na co najmniej 65. pozycję... zakładając brak kolejnego awansu. Ma jednak większe ambicje i celuje w szatnię rozstawionych zawodniczek na Wimbledonie w 2024 roku.
"Mam nadzieję, że w przyszłym roku będę w szatni wyżej" - dodała nastolatka, która w poniedziałek zmierzy się z 25. zawodniczką świata, Madison Keys z USA, o miejsce w ćwierćfinale.