Maja Chwalińska (167. WTA) w ostatnich tygodniach prezentowała się rewelacyjnie. Polka wygrała turnieje rangi ITF W75 w Montpellier i Porto, dlatego w świetnym nastroju przystępowała do zmagań w Warszawie, gdzie również kontynuowała serię zwycięstw.
Chwalińska nie miała łatwiej drogi w stolicy, bo do półfinału trafiała na wymagające tenisistki, ale radziła sobie z nimi, mimo że dwa starcia rozgrywała na pełnym dystansie.
W półfinale czekała na nią nadzieja australijskiego tenisa – Maya Joint (159. WTA). 18-latka była nieco wyżej notowana od Polki i wygrała ich dotychczas jedyny bezpośredni pojedynek, który miał miejsce pod koniec maja na kortach ziemnych. Wtedy w trzech setach triumfowała Joint.
Podobnie było w Warszawie. Maya zdecydowanie lepiej weszła w spotkanie i szybko prowadziła 4:1. Chwalińska nie zdołała wrócić do gry, a jeszcze dała się przełamać w ósmym gemie i przegrała 2:6.
Sytuacja odwróciła się w drugiej partii. Wprawdzie do stanu 2:2 nic nie zapowiadało jednostronnego seta, to od tego momentu lepiej prezentowała się Polka, który wygrała 6:2.
Niestety trzecia odsłona to dominacja Australijki. Joint nie oddała Mai nawet gema i wygrała cały mecz 6:2; 2:6; 6:0 w niecałe dwie godziny. Przerwana tym samym została seria zwycięstw Chwalińskiej, która ostatni raz smak porażki czuła pod koniec czerwca. Jej znakomite występy w Montpellier, Porto i właśnie Warszawie sprawi, że przesunie się ona w okolice najwyższego w karierze miejsca w rankingu WTA. Od poniedziałku będzie 152. rakietą świata, a jej najwyższa pozycja w karierze to 149.
Rywalką Joint w finale będzie Alycia Parks.