Indykpol AZS Olsztyn po czterech wygranych z rzędu tydzień temu przegrał boleśnie w Nysie. Dlatego w poniedziałkowy wieczór zawodnicy chcieli się zrehabilitować i pokazać fanom, że można na nich liczyć. Dla przyjezdnych z Trefla Gdańsk rozgrywki ligowe zaczęły się gorzej, a ostatnio grę w kratkę zamienili na dwie porażki z rzędu. Oni również przyjechali do Iławy zdeterminowani, by mecz wygrać.

Pierwszy set Derbów Północy w PlusLidze rozpoczął się spokojnie, punkt za punkt. Już do stanu 8:8 gospodarze mieli dwie szanse, by uciec na dwa punkty, ale z żadnej nie skorzystali. Gdańszczanom przyszło to znacznie łatwiej i od stanu 10:12 zdołali zdobyć serią cztery punkty. Wyraźnie byli w gazie, podczas gospodarze do końca seta zdołali uzbierać jedynie pięć punktów. Wynik 15:25 był przygnębiający dla zawodników i fanów AZS-u Olsztyn.

W drugiej partii ponownie start był równomierny. Trener gospodarzy zdjął nieskutecznego w ataku Karola Butryna, a gra Olsztyna wyglądała nieco lepiej. Nawet kiedy Gdańsk zaczął prowadzić sześcioma punktami (stan 7:13) olsztynianie walczyli dzielnie, by się odbudować. Zdołali wyjść na prowadzenie przy stanie 19:18 i utrzymać punktową przewagę na chwilę, później jednak Trefl wysunął się na czoło. Ostatecznie set przegrany przez AZS po zażartej walce 25:27.

Trzecia partia to pokaz tylko jednej drużyny. Gdańszczanie szybko zdominowali gospodarzy, prowadząc nawet 9:2 czy 13:4. Olsztynianie byli w stanie nadrabiać stratę nawet po 3 punkty naraz, ale tylko w przerwach między udanymi atakami przyjezdnych. Finalnie set zakończył się, podobnie jak pierwszy, wynikiem 25:15 dla Trefla.

W ekipie przyjezdnych trudno po tym meczu wskazać postać wyraźnie najjaśniejszą. Owszem, MVP spotkania został rozgrywający Lukas Kampa, ale świetnie spisywali się również libero Luke Perry, w bloku Patryk Niemiec, w ataku Patryk Bołądź, a na zagrywce Mikołaj Sawicki z trzema asami. Gdańskowi w poniedziałek 7 listopada wyraźnie szło i po zawodnikach widać było radość z gry.