Po imponującym starcie Atletico, Real zdołał się podnieść i chciał zejść na przerwę z prowadzeniem. Gospodarze nie pozwolili na to, a dublet Juliana Alvareza w drugiej połowie przesądził o zwycięstwie ekipy Diego Simeone. Zwycięski marsz Realu kończy się bolesną derbową porażką 2:5 - tak wielu goli Atletico nie strzeliło im od 1950 roku.
Start sezonu obie drużyny mają drastycznie inny, ale Derbi Madrileno rządzą się swoimi prawami. A w ostatnich latach regułą jest, że Atletico tych meczów nie przegrywa. Również dziś chcieli zepsuć genialny początek sezonu odwiecznym rywalom.
Sprawdź szczegóły meczu Atletico – Real Madryt

Szaleńczy start Atletico i szybka odpowiedź
Pulsujący stadion domagał się intensywności od pierwszych sekund i dokładnie to otrzymał od gospodarzy. Nie minęła minuta, gdy Julian Alvarez wywalczył pierwszy rzut rożny. Po dwóch minutach Sorloth wychodził sam na sam i ułamki sekund przed strzałem ograbił go z piłki Militao. Norweski napastnik po 10 minutach głową szukał miejsca pod poprzeczką, Courtois wybił na róg. Wreszcie, w 14. minucie rozegranie rzutu wolnego pozwoliło objąć prowadzenie po główce Le Normanda.
A Real? Przez ponad 20 minut goście nie mieli z gry kompletnie nic. Żadnej dobrej akcji, tylko podania na połowie Atleti. Gdy jednak coś im wyszło, przypomnieli rywalom o swojej jakości. W 25. minucie Arda Guler wykorzystał niewielką ilość miejsca w obronie, dogrywając z prawej do wchodzącego Kyliana Mbappe, a Francuz po ziemi pokonał Oblaka, piłkę kierując szeroko pod dalszy słupek.
Proporcje szybko zaczęły się wyrównywać i choć Real nie miał szans przejść środkiem, to na flankach znajdował miejsce. 10 minut po pierwszym golu Królewscy objęli prowadzenie po wejściu lewą stroną, gdzie zawiódł Le Normand, a Vinicius zdołał dograć przed bramkę do Gulera. Turek bez problemu pokonał Oblaka, który tylko musnął piłkę końcami palców.
Atleti wrócili do gry przed przerwą i poszli za ciosem
Los Colchoneros chcieli zareagować odpowiednio i byli tego całkiem blisko: w 39. minucie Julian Alvarez obił słupek bramki Realu, zaś w 43. minucie euforię wzbudziło trafienie Lengleta po rzucie rożnym. Niestety, VAR potwierdził zagranie łokciem kierujące piłkę do bramki. Gwizdy frustracji nie trwały długo – w doliczonym czasie Koke posłał długą piłkę na głowę Sorlotha, a ten wyrównał! Mało, Atleti mogli prowadzić, gdyby Norweg przeciął lot ostatniej piłki.
Po zmianie stron na kolejne emocje nie trzeba było długo czekać: w 49. minucie Arda Guler kopnął w głowę Nico Gonzaleza w polu karnym i Atleti mieli jedenastkę. Alvarez nie wykonał jej optymalnie, a mimo to pokonał Courtoisa na wagę ponownego prowadzenia. Argentyńczyk szukał dubletu przed upływem godziny, ale z wolnego nie złapał okienka bramki.
W prostszej sytuacji był Sorloth moment później, a uderzył wprost w wychodzącego Belga. Mimo to dominacja Atleti po przerwie dała wreszcie owoce w 64. minucie. Alvarez ponownie przymierzył z rzutu wolnego i tym razem spisał się doskonale, nawet sięgnięcie piłki przez Courtoisa nie dało mu szans na obronę.
U progu ostatnich 20 minut Los Blancos zaczęli ponownie dochodzić do głosu, ale nawet wprowadzenie Camavingi, Mastantuono o Rodrygo nie pozwoliło odwrócić spotkania. Za to inny zmiennik zapisał się w protokole: Antoine Griezmann przerwał osobistą posuchę bramkową w doliczonym czasie, gdy odbiór w środku boiska pozwolił na decydujący cios!
