Ostatnie spotkanie piątej kolejki LaLiga rozgrywane było na małym stadionie nazwanym imieniem wielkiego piłkarza i trenera Johana Cruyffa. Legendarny Holender z pewnością z dumą podziwiałby pierwszego gola gospodarzy, który padł dokładnie po upływie kwadransa. W zespołowej akcji piłkę w pole karne przeszywającym podaniem posłał Raphinha, piętą tuż przed bramkę odegrał ją Dani Olmo, a bramkarza rywali sprytnym strzałem pokonał Ferran Torres.
Piłkarze Hansiego Flicka wciąż atakowali, choć często brakowało im skuteczności. Tak jak choćby w 28. minucie, kiedy Robert Lewandowski o centymetry minął się z futbolówką po płaskim dośrodkowaniu Pedriego.
Zawodnicy Jose Bordalasa w końcu sami odważniej ruszyli do ofensywy, ale okazało się to dla nich zgubne. Po błyskawicznym kontrataku niemal całą połowę przebiegł Raphinha i wyłożył piłkę Torresowi, który zdobył czwartą bramkę w tym sezonie.
Wkrótce potężny strzał oddał Lewandowski, ale David Soria wykazał się refleksem. Przed przerwą okazję na hat-tricka zmarnował jeszcze Torres, który uderzeniem bez przyjęcia trafił w poprzeczkę.
Poobijany Lewandowski
W kolejnej odsłonie tempo rywalizacji nieco spadło, choć Barca nadal dominowała. Po godzinie gry Marcus Rashford, który pojawił się na murawie po przerwie, po imponującym rajdzie skierował podanie w szesnastkę, a Olmo podwyższył prowadzenie na 3:0.
Do końca spotkania swojej bramki szukał także Lewandowski, ale Polak był skazany na liczne starcia z agresywnymi obrońcami Azulones. Dzięki skupianiu na sobie ich uwagi z większej przestrzeni korzystali jego koledzy, jak choćby rezerwowy Fermin Lopez czy Marc Casado.

Mimo kolejnych okazji po stronie gospodarzy więcej goli już nie padło. Zawodnicy Barcelony odnieśli czwarte zwycięstwo w sezonie, które pozwoliło im zbliżyć się do prowadzącego Realu Madryt na dwa punkty. Martwić może jedynie kontuzja Lopeza, na którą zawodnik narzekał tuż po końcowym gwizdku. Getafe przesunęło się w tabeli na ósmą pozycję.