Sevilla chciała wygranej bardziej, niebywały sukces Mendilibara!

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Sevilla chciała wygranej bardziej, niebywały sukces Mendilibara!

Zaktualizowany
Sevilla chciała wygranej bardziej, niebywały sukces Mendilibara!
Sevilla chciała wygranej bardziej, niebywały sukces Mendilibara!Opta by Stats Perform / AFP
W niesamowitych okolicznościach, dopiero po wygranej 4:1 w karnych, Sevilla potwierdza, że w Lidze Europy nie ma sobie równych. W Budapeszcie swój pierwszy finał europejskich pucharów przegrał Jose Mourinho. Jose Luis Mendilibar zdobył swoje pierwsze trofeum jako trener.

Dwie wielkie marki i dwa wielkie rozczarowania – tak wyglądały Roma i Sevilla w sezonie 2022/23. Jednym wyjątkiem są właśnie te rozgrywki: Liga Europy. Rzymianie znani są bezkompromisowej obrony, choćby zabijając resztki atrakcyjności meczu. Andaluzyjczycy z kolei grają zawzięcie i Juventus w poprzedniej rundzie niemal rozszarpali, nadgryzając raz za razem. To gwarantowało wysoką intensywność w środowy wieczór, ale kto był faworytem wielkiego finału?

Sądząc po pierwszych minutach, faworyta nie było. Walka – czasem nieczysta – przybrała na budapesztańskiej Puskas Arenie nieoczekiwany obrót. To Giallorossi ruszyli aktywniej do ataku, podczas gdy Sevilla nie mogła zbliżyć się do bramki rywali. Ba, Rojiblancos nie stosowali nawet wysokiego pressingu, którego też wszyscy się spodziewali. I choć układ sił był nieoczywisty, a sytuacji bramkowych nie za wiele, to widowisko niezłe. Zresztą również na trybunach.

Na początku 12. minuty Celik doskonale odnalazł Spinazzolę, a ten w doskonałym położeniu strzelił zbyt blisko środka i Bono nie miał najmniejszych problemów z obroną. To był pierwszy i długo jedyny celny strzał meczu. Na drugi przyszła pora dopiero w 35. minucie, za to od razu eksplodowało pół stadionu. Mancini dograł do trzymającego się na granicy spalonego Dybali, a ten fantastycznie wpuścił piłkę do bramki przy interweniującym Bono.

Przecież to Roma miała być statyczna, przyczajona i wyczekująca na okazję. Tymczasem na pierwszy strzał Sevilli czekaliśmy do 39. minuty, a Rui Patricio musiałby spać, by go nie obronić. Przed przerwą Roma mogła podwyższyć wynik, gdy doskonałą piłkę w polu karnym otrzymał Pellegrini, ale zwlekał ze strzałem zbyt długo i została mu próba wywalczenia karnego. Nieudana, zwieńczona żółtą kartką.

Ostatnim akcentem pierwszej połowy był efektowny strzał Rakiticia z dystansu, który obił piłkę od słupka, a portugalski golkiper miał szczęście, że piłka od jego pleców nie wtoczyła się do bramki.

Po zneutralizowaniu skrzydeł Sevilli w pierwszej połowie, trener Mendilibar musiał wprowadzić zmiany. Weszli kreatywni Lamela i Suso, którzy w półfinale pomogli przechylić szalę na stronę Królowej Ligi Europy. Po drugiej stronie Jose Mourinho też nie planował parkowania autobusu w bramce, jego drużyna ruszała do szybkiego pressingu i szukała okazji do przejęcia kontroli.

A może trzeba było? Po 10 minutach był już remis, ponieważ fantastyczne dośrodkowanie Navasa z prawego skrzydła skończyło na udzie Manciniego, który samobójczym trafieniem pokonał Rui Patricio. Na bronienie wyniku było za późno, więc Giallorossi ruszyli ponownie i byli blisko prowadzenia, gdy seria nieczystych uderzeń zaowocowała pinballem w polu karnym Sevilli. Jakimś cudem piłka nie wpadła…

Choć Sevilla pozostawała z jednym celnym strzałem z pierwszej połowy, to właśnie ekipa z Ramón Sanchez Pizjuan coraz częściej dochodziła do głosu, długimi fragmentami dyktując rytm gry. Jakby, pomni dogrywki z Juve, chcieli zakończyć mecz w 90 minutach. Wydawało się, że na 15 minut przed końcem sztuka się uda, gdy Antony Taylor wskazał na rzut karny po upadku Ocamposa. Nie miał wątpliwości, a jednak VAR zasugerował ponowne obejrzenie: karnego nie było.

Chwilę później karnego nie było po drugiej stronie, nawet jeśli po kontakcie futbolówki z ręką Fernando trwały dyskusje. W grze piłką Sevilla od kontroli przeszła do dominacji, choć wciąż bez efektu. Nawet kanonada na bramkę Romy w czasie doliczonym nie odwróciła losów rywalizacji: konieczna była dogrywka. O tyle dobre rozstrzygnięcie, że szansę na grę otrzymał przez te pół godziny Nicola Zalewski, zastępca Zekiego Celika.

Gra po obu stronach stała się jednak bardziej stateczna, nic zresztą dziwnego – zawodnicy mieli w nogach nie tylko 90 minut, ale i cały sezon. Pierwsza połowa przyniosła tylko jeden niecelny strzał Romy, więc pachniało rzutami karnymi, szczególnie po kolejnych minutach wstrzymywania gry przez Giallorossich. Doliczony czas dogrywki skończył się trzema dośrodkowaniami Zalewskiego, bez goli.

Oceny za mecz Sevilla-Roma
Oceny za mecz Sevilla-RomaFlashscore

Zatem karne! Przed trybuną pełną kibiców Sevilli zaczęli właśnie Rojiblancos. Ocampos na dużym luzie pokonał Rui Patricio, a Cristante potężnie huknął i siła okazała się kluczowa, weszło pod ręką Bono. Lamela precyzyjnie w przeciwny róg, a Mancini… w wyciągnięte nogi Bono w środku bramki. Nie weszło! Rakitić się nie pomylił, a Ibanez posłał piłkę w słupek! Montiel na chwilę podtrzymał nadzieje Romy, gdy dał się wyłapać Rui Patricio. Ale Portugalczyk wyszedł z linii i trzeba było powtórzyć. Drugiej pomyłki nie było, w karnych 4:1!

Statystyki meczu Sevilla-Roma
Statystyki meczu Sevilla-RomaOpta by Stats Perform