„Rayo dokonuje epickiej remontady, drużyna z Madrytu wykazała się heroizmem” – skomentował po meczu dziennik „El Pais”.
„Hiszpańska drużyna pokazała polskiej, jak wygląda prawdziwe Vallecas, po ironicznym filmiku gości, w którym wyśmiewano skromne warunki szatni madryckiej ekipy przed meczem” – dodał portal Europa Press.
Głównym zainteresowaniem hiszpańskiej prasy było nie samo spotkanie, a atmosfera wokół niego i zachowanie sympatyków obu klubów.
Bukaneros, jak nazywa się ultrasów Rayo, zagłuszyli swoją oprawą w trakcie meczu fanów gości, których na niespełna 15-tysięcznym obiekcie było jedynie kilkuset. Na początku rozwinęli wielki baner z napisem „Working class”, a na trybunie widniało hasło: „La vida pirata, la vida mejor” („Życie pirata to najlepsze życie”).
Kibice skandowali również m.in. lewicowe hasło „No, no, no pasaran!”, czyli „Nie przejdą!”, używane przez oddziały republikańskie w walkach przeciwko nacjonalistycznym oddziałom gen. Francisco Franco.
Dziennik „El Mundo” w pomeczowym tekście podkreślił właśnie te różnice tożsamości kibiców obu ekip. Według gazety Bukaneros wyznają idee antyfaszystowskie i antyrasistowskie, sympatyzując z ideami komunistycznymi. Z kolei ultrasi Lecha – jak ocenił „El Mundo” – wyznają „idee antykomunistyczne, homofobiczne i antylewicowe”.
Estadio de Vallecas to zdecydowanie nie Bernabeu czy Metropolitano. Brak organizacji, na którą skarżyli się dziennikarze z Polski i Hiszpanii, brudne krzesełka, niezbyt nowoczesne piłkarskie szatnie, które zaskoczyły ekipę z Poznania. Na zewnątrz stadion jest oblepiony plakatami i pokryty malowidłami.
Jeden ze starszych kibiców Lecha z uśmiechem i niedowierzaniem fotografował brudne krzesełka na trybunach. "La Liga…" - powiedział machając ręką z rozbawieniem.
Ale to właśnie klimat Vallecas – robotniczej dzielnicy z silną tożsamością lokalną i kibicami, którzy zdecydowanie identyfikują się z klubowymi barwami. Podczas meczu z Lechem trybuny żyły każdą minutą spotkania – zwłaszcza tą ostatnią, kiedy Rayo strzeliło zwycięską bramkę.
Obiekt eksplodował ze szczęścia, a milczący kibice Lecha patrzyli z niedowierzaniem na boisko, często łapiąc się za głowę.
W czwartek wieczorem wokół stadionu rozstawiono wiele wozów policyjnych. Część funkcjonariuszy poruszała się na koniach, ulice prowadzące do obiektu zostało zablokowanych barierkami, a na pobliskich stacji metra zwiększono ochronę i kontrole.
Spotkanie Rayo-Lech zostało przez stołeczne władze zakwalifikowane jako mecz wysokiego ryzyka. W nocy przed meczem ultrasi obu drużyn starli się niedaleko stadionu; musiała interweniować policja.
