Hiszpański trener po raz pierwszy zdecydował się na ten niecodzienny krok podczas ligowego zwycięstwa 2:0 nad Lens i kontynuował go w Lidze Mistrzów przeciwko Atalancie (4:0). Oglądanie meczu z lotu ptaka, jak twierdzi, daje mu znacznie więcej informacji, które może następnie wykorzystać w przerwie.
"Z góry wszystko wydaje się znacznie wyraźniejsze. To inna perspektywa, która pozwala mi lepiej ocenić, kto gra dobrze i co należy zmienić. Rozmowa w połowie meczu ma wtedy zupełnie inną treść" - wyjaśnił Enrique.
To nie przypadek, że zainspirował się rugby. "Od dawna obserwuję ten sport i jego trenerów, którzy pracują z trybun. Fascynuje mnie to i chciałem wypróbować to w piłce nożnej" - powiedział były trener Barcelony, z którą wygrał Ligę Mistrzów w 2015 roku i którą podbił również w zeszłym sezonie z PSG. "Jestem otwarty na wszystko, co może poprawić wyniki zespołu. Nie ma czegoś takiego jak doskonałość, zawsze jest miejsce na dalszy rozwój" – dodał.
Co więcej, pierwsze próby okazały się udane. W obu meczach PSG z łatwością radziło sobie w drugich połowach, nie pozwalając rywalom praktycznie na nic. Enrique natomiast w pierwszej połowie komunikował się ze swoimi asystentami przez słuchawki i zawsze wracał na ławkę w drugiej odsłonie, gdy jego drużyna potrzebowała więcej podpowiedzi.
"Czuję, że to działa. Ale nie zamierzam używać tego przez cały czas. Na przykład w burzliwych derbach z Marsylią chcę być na dole przy boisku. Tam trzeba czuć energię. Poza tym to obcy stadion, nie mogę tam igrać z ogniem" - wyjawił, odnosząc się do meczu, który jego drużyna rozegra w niedzielę o 20:45.