Cracovia nie strzela dużo, Piast Gliwice jeszcze mniej. Na pierwszy rzut oka mogło się więc wydawać, że na poniedziałkowy wieczór został mecz z gatunku "dla koneserów" i kibiców każdej z drużyn. I choć pogoda stanowczo nie skłaniała do wysiłku, obie jedenastki jakby postawiły sobie za cel obalenie tej tezy.
Niespodziewanie, pierwsi ruszyli goście, którzy napierali z determinacją zwykle wykazywaną w obronie. Aleksandar Vuković wygrywał przecież ostatnio z Cracovią jako trener Piasta i Legii. Co prawda z dwóch bramkarzy na boisku nieporównanie lepszą renomę miał Frantisek Plach, jednak Sebastian Madejski spisywał się dzielnie, wspomagany przez czujnych obrońców i szczyptę szczęścia.
Cracovia Jacka Zielińskiego nie zamierzała jednak ustępować przyjezdnym. W 33. minucie Rapa świetnie posłał piłkę na głowę Makucha, a Patryk Makuch pokazał, że warto. Gola co prawda nie strzelił, ale pomimo znacznej odległości piłka prawie otarła się o słupek. Głowa Makuchowi przydała się ponownie 10 minut później.
W 43. minucie spod swojej bramki wybijał Ghita, lot piłki głową przedłużył właśnie Makuch na wysokości połowy boiska i dograł precyzyjnie do wybiegającego Kallmana. A że Fin swoją masę ma, odbił się od niego Ariel Mosór i napastnikowi sam na sam pozostało już tylko umieścić piłkę w bramce, co zrobił na chłodno.
Łącznie do przerwy oglądaliśmy 13 strzałów, a fani Piasta mogli żałować podwójnie. Raz, że ich zespół przegrywał, a dwa, że nie pokazał podobnego pazura przeciwko Górnikowi Zabrze w niedawnych derbach, gdzie o przechylenie szali na swoją korzyść było znacznie łatwiej.
Zresztą, za tempem prezentowanym przez Piastunki na starcie przyszło zatęsknić już w drugiej połowie, gdy przyjezdni mieli poważny problem z dojściem pod pole karne. Udało im się trzykrotnie w ciągu półgodziny, za każdym razem kończyło się boleśnie niecelnymi strzałami. Dopiero w 73. minucie Mosór świetnie wyłożył piłkę Jorge Feliksowi, a tego zatrzymał doskonale Madejski.
Cracovia tempa nie forsowała, ale i tak mecz zdawała się mieć kompletnie pod kontrolą, a Rakoczy, Kallman i Makuch wciąż nękali defensywę gliwiczan. Podopieczni Vukovicia nie mogli zagrozić gospodarzom z akcji, w tym aspekcie zostali skutecznie zneutralizowani. Za to seryjnie wykonywane rzuty rożne mogły przynieść efekt.
W 87. minucie tylko wyskok do główki Kallmana na linii bramkowej uratował Pasy przed wyrównaniem. Moment później Czerwiński przed bramką źle trafił w piłkę, ale Piastunki wywalczyły swoje: w 89. minucie Jugas z Rapą wzięli Mosóra w kleszcze, po których zawodnik wstawał zakrwawiony. VAR potwierdził: karny! Już w doliczonym czasie gry Patryk Dziczek podszedł do piłki i choć Madejski rzucił się doskonale, to nie miał szans.
Jeszcze w ostatnich sekundach szansę na komplet punktów miał Rapa, ale jego mierzony strzał nie dokręcił się do wewnętrznej strony słupka, wyszedł poza boisko. Z doliczonych 4 minut zrobiło się 9, ale wyniku nikomu nie udało się już zmienić. Cracovia miała szansę usiąść na podium ligi, ale w drugim kolejnym meczu pozwoliła sobie stracić gola z karnego w samej końcówce.