Światło czerwone. Może i przekręcił, ale żeby hejtować?
Paweł Raczkowski nie chciał wznowić meczu Jagiellonii z Rakowem z powodu transparentu wywieszonego przez kibiców. Czy widniały tam groźby karalne? Nawoływanie do nienawiści? Nie, na płótnie w wulgarny sposób kibice wytknęli jego koledze, Bartoszowi Frankowskiemu, że "przekręcił" ich klub. Fakt, intelektualnie treść szorowała po dnie. Ale mam hipotezę, że jej celem nie było uwodzenie odbiorców elokwencją, a wyładowanie frustracji na arbitrze, który – co sam przyznał – skrzywdził Jagiellonię w kluczowym meczu.
Problem z zachowaniem Raczkowskiego jest zasadniczy: w długim oświadczeniu przekonuje, że nie zgadza się na mowę nienawiści i hejt. Naprawdę, a dlaczego akurat od 14. kolejki sezonu 2025/26, a nie wcześniej? Doskonale pamiętam ostatni mecz tych samych drużyn przez niego prowadzony, gdy rasistowskie okrzyki nie skłoniły go do podobnej refleksji. Co więcej, idę o zakład, że uzbierałoby się grube portfolio meczów, w których nie reagował, choć przykłady hejtu były zdecydowanie większe w skali i dosadniejsze w przekazie. Zresztą Paweł Paczul na Weszło zebrał krótki wycinek incydentów, na które Raczkowski kompletnie nie reagował.
To nie tylko hipokryzja ze strony arbitra, ale też woda na młyn dla wszystkich, którzy uważają, że sędziowie są stronniczy i stosują przepisy uznaniowo. Nie oczekuję przymykania oka, bo żenadometr haseł i zachowań na trybunach często wybija poza skalę. Tyle że stosowanie przepisów wybiórczo w obronie kolegów również skalę przekracza i stanowi kolejny cios w mocno nadszarpnięty wizerunek polskich sędziów.
Światło pomarańczowe. Graj w piłkę, z gry aktorskiej nie wyżyjesz
Nazwijmy tę wzmiankę (niezbyt) honorowym wyróżnieniem za grę aktorską. Musa Juwara popisał się w poniedziałkowym meczu nie do końca tak, jak życzyliby sobie wszyscy w Pogoni. To utalentowany zawodnik, który wyraźnie frustruje się brakiem liczb w nowym klubie, bo z 31 strzałów wycisnął raptem jednego gola i mimo świetnych zrywów jest seryjnie blokowany, nawet obramowanie bramek sprzysięgło się przeciwko niemu.
A przecież ma szybkość, jest kreatywny i może być z niego kawał ligowca, pewnie i w rozgrywkach lepszych od naszych. Bardzo chciałbym mu kibicować, ale gdy już wydaje się na odpowiedniej drodze, z jeszcze ciepłą asystą, odwala być może najbardziej ordynarne padolino sezonu. Zawsze zdumiewa mnie, jak zawodowy piłkarz może nie mieć wstydu, gdy śledzi go kilka kamer. I po co? Żeby zarobić kartkę, która eliminuje go z następnego meczu, i już po 13 meczach wyrównać życiowy rekord kar dyscyplinarnych w jednym sezonie. Niezależnie czy wyciągnie wnioski, ten obrazek zostanie z nami na długo. Oby to nie było jego "the best of".
Światło zielone. Wisło, mieszaj dalej!
Początkowo w tej sekcji miał się znaleźć Górnik Gasparika, ale pomysł uwierał mnie z dwóch powodów. Po pierwsze, smród po wypaczonym wyniku przed tygodniem każe inaczej spoglądać na układ podium Ekstraklasy. Po drugie, wynik 5:1 z Arką był znacznie lepszy od gry zabrzan, choć wygrana absolutnie im się należała. Jako pozytywny przykład niech więc służy Wisła Płock, bo takiego przebiegu meczu na zamknięcie kolejki w poniedziałek się nie spodziewałem (bo męki Cracovii z Zagłębiem za zamknięcie czegokolwiek trudno uznać).
Niby Nafciarze lubią pozwolić rywalom na sporo i punktować w dogodnym momencie, a jednak mało kiedy wychodzi im to tak dobrze. Pogoń przyjechała zmotywowana i nawet nie wydawała się zmęczona czwartkową dogrywką. Prowadzenie gości wydawało się kwestią czasu, gdy stracili gola. Do tego genialny pierwszy kontakt Daniego Pacheco po zmianie i chłodna, wyrachowana gra w kolejnych fragmentach. Niby beniaminek, a Wisła gra jak stary ligowy wyga, który błędów ostatniego ekstraklasowego sezonu wyraźnie nie chce powtarzać. Pewnie, potrzebowali do tego jeszcze świetnej dyspozycji Leszczyńskiego, ale ten był bezbłędny w kluczowych momentach.

