Po aż 13 golach w dwóch piątkowych meczach 13. kolejki PKO BP Ekstraklasy, w sobotę rozruch zapowiadał się spokojnie. W Grodzisku Wielkopolskim spotkały się dwie drużyny znane z gry pragmatycznej i – ujmijmy to łagodnie – umiarkowanej skuteczności w ataku.
W obu zespołach najlepsi strzelcy (Kajetan Szmyt i Patryk Dziczek) mają tylko po cztery gole i strzelali je dzięki rzutom karnym. Piast jest znany z seryjnego marnowania okazji przy bardzo solidnej i uprzykrzającej wszystkim życie obronie. Wartę znamy z braku zębów w ataku i równie przyzwoitej defensywy, zwłaszcza biorąc pod uwagę ograniczone możliwości obu klubów.
I gdy kończyłem pisać ten zbyt długi wstęp, po niewiele ponad dwóch minutach gry Warta Poznań wyszła na prowadzenie 1:0. Piłkę przy próbie wyprowadzenia stracił Chrapek, a po odbiorze błyskawicznie trafiła pod nogi Szmyta, który po raz pierwszy w sezonie wpakował piłkę do siatki rywalom z akcji – z zimną krwią, jak stary wyjadacz.
Zapowiadało się zatem na przełamanie obiegowych opinii o obu drużynach. Fakt, zgodnie z oczekiwaniami to Piast grał piłką, a Warta czaiła się na swoje okazje, lecz wynikało to w znacznej mierze z konieczności gonienia wyniku przez przyjezdnych z Górnego Śląska. A skoro gola strzelił jeden piłkarz dotąd bez trafienia z gry, to po stronie Piasta obudził się jego vis-a-vis. W 23. minucie Michael Ameyaw zaliczył pierwszego gola w sezonie, co zawdzięcza przede wszystkim ofiarności Jorge Felixa, od którego otrzymał piłkę do wykończenia.
Niestety, wyrównanie po 20 minutach sprawiło, że oba zespoły trzymały się tego stanu i do przerwy padł jeszcze tylko jeden strzał na bramkę Zielonych z Poznania. Po zmianie stron na zmiany w dynamice meczu również nie można było się doczekać: gospodarze konsekwentnie się bronili, goście niekonsekwentnie atakowali i obu stronom wciąż czegoś brakowało, by ponownie otworzyć wynik.
Piast zmierzał po dziewiąty remis w sezonie i nie szło odmienić tej sytuacji pomimo naprawdę niezłych okazji przed bramką Jędrzeja Grobelnego. Dziczek albo główkował niecelnie (było blisko w 70. minucie), albo strzelał wprost w ręce bramkarza. Warta z kolei ryzykowała piątym z rzędu meczem w roli gospodarza bez wygranej i chyba tylko Miguel Luis dawał nadzieję, że sytuację da się jeszcze zmienić. Portugalczyk w 77. minucie doskonale zatańczył między obrońcami, ale Vizinger nie skorzystał z jego celnego podania.
Ostatecznie mecz 13. kolejki w Grodzisku zakończył się 13. strzałem (na wiwat, poza trybuny) Piasta Gliwice, podkreślającym bezradność Piastunek na wyjazdach. Ostatnie ligowe zwycięstwo poza swoim stadionem gliwiczanie odnieśli na początku maja tego roku.