Stal Mielec zdążyła już zapomnieć o czasach zerkania na strefę spadkową za plecami, tymczasem dla Warty Poznań każdy punkt pozostaje na wagę złota. Najlepiej nie jeden punkt, zresztą, skoro remisów w Grodzisku oglądali już 10, a zwycięstw tylko siedem.
Sprawdź komplet statystyk z meczu Warta-Stal
Cios za cios i gol do szatni
I choć to mielczanie pierwsi byli bliscy zagrożenia bramce miejscowych, otwarcie wyniku uradowało garstkę widzów wspierających w poniedziałek Zielonych. Już w 7. minucie świetne wejście w pole karne zaliczył Mezghrani, który zmylił Jaunzemsa i posłał piłkę precyzyjnie do Matuszewskiego, a ten zmieścił pewnie piłkę pod zaskoczonym i nieco spóźnionym Kochalskim.
Radość po solidnym otwarciu meczu nie trwała jednak długo, ponieważ tuż po upływie pierwszego kwadransa Stal znalazła wyrównanie. Tym razem decydujący był błąd Jędrzeja Grobelnego, który przy wyjściu zderzył się z jednym z kolegów, wypuścił piłkę z rąk, a ta spadła pod nogę Jaunzemsa, który zdołał przenieść ją nad bramkarzem i obrońcą Warty.
Po powrocie do równowagi obie drużyny utrzymywały niezłą intensywność, ale przez dłuższą chwilę o golach można było zapomnieć. Dopiero w 38. minucie Adam Zrelak przypomniał, jak wiele znaczy dla Zielonych, gdy zza trzech obrońców wkręcił piłkę do bramki od dalszego słupka. Kochalski był bez szans.
Warta ponownie miała prowadzenie, wystarczyło tylko nie pozwolić go sobie wyrwać. Stal jest jednak zespołem strzelającym znacznie skuteczniej, nawet jeśli dotąd w Grodzisku widać tego nie było. Najpierw celny strzał z wolnego, później niecelne uderzenie i do trzech razy sztuka: tuż przed przerwą Bartkowski przegrał walkę o piłkę ze Szkurinem, a ten pewnie zdobył 13. gola w sezonie.
Stal znokautowana po przerwie, hat-trick Zrelaka
Stal zdobyła gola w doliczonym czasie pierwszej połowy, za to Warta wróciła i potrzebowała mniej niż minuty, by ponownie dać sobie prowadzenie. Po głębokiej wrzutce niefortunnie piąstkował Kochalski, a piłka poleciała wprost do Adama Zrelaka. Słowak nie mógł zmarnować tej sytuacji!
Po raz trzeci Warta wyszła na prowadzenie i tym razem zrobiła bardzo wiele, by kolejny raz przewagi nie stracić. Już w 49. minucie rzut wolny z dużej odległości pozwolił Dawidowi Szymonowiczowi na jadowitą główkę, po której piłka wpadła do piłki tuż przy dalszym słupku. Piorunujące minuty Warty!
Trener Kamil Kiereś zareagował czterema zmianami już do 62. minuty, ale to nie jego podopieczni wiedli prym na boisko. Warciarze radzili sobie z ich próbami ataków nieźle, a koszmarna nieporadność defensywy dała na 20 minut przed końcem kolejną doskonałą okazję Warcie. Prikryl wyłożył piłkę do Zrelaka, a ten nie dał się zatrzymać wybiegającemu Kochalskiemu, podnosząc wynik na 5:2.
I choć na zegarze było jeszcze ok. 20 minut, to nic w meczu już się nie zmieniło, Stal Mielec nie była w stanie zmniejszyć straty choćby o jedną kolejną bramkę.