Przy wstrzymanej latem grze, a przynajmniej bez emocji związanych z oficjalnymi meczami, kibicom rumieńców dostarcza oglądanie nowych zawodników i sprawdzanie, co mogą wnieść. Zaraz po podpisaniu kontraktu wzmocnienia generują dyskusję, która utrzymuje płomień emocji przy życiu aż do oficjalnego rozpoczęcia sezonu.
Nie wszyscy jednak mają tyle szczęścia. Spośród 20 klubów Premier League, bez wątpienia ligi o największej sile finansowej po Arabii Saudyjskiej, jest jeden, który jeszcze nikogo nie zakontraktował. Zwycięzcy Ligi Konferencji, West Ham, nie mają żadnych nowych twarzy do zaoferowania ani fanom, ani Davidowi Moyesowi.
A szkocki menedżer potrzebuje ich po tym, jak kapitan Declan Rice dołączył do Arsenalu za rekordową kwotę (do tego Gianluca Scamacca, który jest w zaawansowanych negocjacjach z Atalantą, również może zostać dodany). Płynności finansowej londyńskiemu klubowi na pewno nie zabraknie.
Do tego dochodzą nieprzekonujące wyniki w trakcie przygotowań do sezonu. Choć pokonali Tottenham, West Ham nie wygrał trzech ostatnich spotkań (remisując z Dag & Red i przegrywając z Rennes i Bayerem Leverkusen), tracąc dziewięć bramek i strzelając trzy.
Po historycznym sezonie, w którym zdobyli europejskie trofeum, które pomogło przyćmić walkę o utrzymanie w Premier League, fani mają podstawy do niepokoju na mniej niż tydzień przed wizytą Bournemouth.