13-1, taki był bilans zwycięstw w spotkaniach Novaka Djokovicia z Grigorem Dimitrowem, oczywiście na korzyść Serba. A ponieważ jedyne zwycięstwo Bułgara miało miejsce w 2013 roku, a Nole wydawał się na nowo odkryć swój tenis w Miami, był logicznym faworytem pierwszego półfinału. Pozostawała tylko chwalebna niepewność sportu...
Niepewność okazała się stanem rzeczy w dużej mierze zmiecionym na bok w toku pierwszego seta. Dimitrow przełamał pierwszy, ale nadzieje jego kibiców szybko zostały rozwiane. Djoker szybko przejął kontrolę nad meczem, momentalnie odrabiając, ale przede wszystkim Serb był od drugiego gema nienaganny przy swoim podaniu, wygrywając 89% swoich pierwszych podań! Mecz stał się jednostronny przy stanie 2:2, mimo że Bułgar nie stracił ducha walki.
Jednak Nole potrzebował tylko jednego setbola, aby zakończyć pierwszego seta w 35 minut. To wystarczyło, aby całkowicie podkopać morale Dimitrowa, który nie był w stanie znaleźć rozwiązania i stracił w sumie siedem gemów z rzędu zanim znalazł sposób na powstrzymanie krwawienia. Ale oczywiście było już za późno na triumfalny powrót do meczu, Serb nie zamierzał na to pozwalać.
Nie bacząc na nic, Novak Djoković uwolnił swój nieustępliwy tenis. Poziom niewidziany od początku sezonu i zwycięstwo 6:2, 6:3. Logiczne, biorąc pod uwagę przebieg meczu. Czy to zwiastun tego, co ma nadejść dla Serba w kolejnych turniejach? W niedzielny wieczór, przeciwko Taylorowi Fritzowi lub Jakubowi Mensikowi, będzie faworytem do zdobycia... setnego tytułu w karierze.
